-
Na Merlina, Łapciu litości...
Syriusz,
do tej pory wiercący się niespokojnie w fotelu przed kominkiem, znieruchomiał i
spojrzał zdziwiony na James’a.
-
O co ci chodzi? – spytał opryskliwie, gdy chłopak nie odpowiedział, za to
uśmiechnął wszechwiedząco.
-
Właśnie o to.
-
Możesz podać więcej szczegółów?
Remus
podniósł wzrok znad zapisywanego właśnie pergaminu i przyjrzał się Syriuszowi
krytycznie.
-
Warczysz na każdego kto ośmieli się do ciebie odezwać, nie potrafisz usiedzieć
w miejscu, ochrzaniłeś jakieś dzieciaki bo za głośno się śmiały i wepchnąłeś
paczkę ciastek do gęby Glizdogona, bo nakruszył ci na poręcz fotela. Mam
wymieniać dalej?
James
zachichotał pod nosem, opierając głowę o ramię piszącej wypracowanie Lily.
Dziewczyna nie zepchnęła go, tylko dlatego, że z zaciekawieniem wpatrywała się
w Syriusza. Ten natomiast zamyślił się chwilę, szukając w głowie riposty. W
końcu jednak prychnął pod nosem i założył ręce na piersi. James wtulił twarz w
sweter Evans, tłumiąc rechot.
-
Nie uważacie, że ten cały Blake jest jakiś podejrzany? – spytał Black, po kilku
minutach względnego spokoju.
-
Nie podoba ci się to, że macie podobne nazwiska? – zagadnął Peter z pełnymi
ustami.
-
Raczej to, że jego wierne do tej pory fanki zmieniły obiekt westchnień –
poprawiła go Lily, uśmiechając się szeroko.
-
Chyba sobie kpisz.
-
Och tak? Słyszałam ostatnio jak dwie Krukonki sprzeczały się na temat tego,
która pierwsza go poderwie.
-
To jeszcze nic nie znaczy. Nie zdetronizował mnie żaden podstarzały...
-
Ma dwadzieścia jeden lat – wtrącił Lupin, ale Syriusz całkowicie go
zignorował.
-
Udowodnij – rzuciła Lily, patrząc wyzywająco na Black’a.
Nie
trzeba go było długo namawiać, rozejrzał się po Pokoju Wspólnym Gryffindoru i w
końcu zatrzymał spojrzenie na przechodzącej obok, niskiej szatynce.
-
Ej ty!
Dziewczyna
zatrzymała się gwałtownie, wyraźnie zdziwiona. Syriusz zeskoczył z fotela,
podchodząc do niej szelmowsko. Stanął bardzo blisko, a ona wyraźnie się
zarumieniła, pod naporem jego intensywnego spojrzenia.
-
Jestem Syriusz... Syriusz Back – wyszeptał, całując jej dłoń.
Policzki
szatynki pokryły się mocną czerwienią.
-
W-wiem... – wymamrotała speszona.
-
Umówisz się ze mną? – spytał Black prosto z mostu.
Dziewczyna
pisnęła zaskoczona, jednocześnie energicznie potakując głową.
-
Świetnie. To do zobaczenia.
Puścił
jej oczko i zostawił osłupiałą na środku pomieszczenia, wracając na zajmowany
wcześniej fotel. Remus wyglądał na rozbawionego, James zginał się w pół,
obejmując rękami brzuch i dusząc się ze śmiechu, a Peter wydawał się być zazdrosny
o łatwość, z jaką przychodziło Syriuszowi podrywanie dziewczyn. Mina Lily
wyrażała natomiast zdegustowanie, pomieszane z niedowierzaniem.
-
I jak?
-
Nawet nie spytałeś jej o imię! O podaniu dokładniejszego miejsca spotkania już
nie wspomnę...
-
A ona i tak prawie posikała się z podekscytowania – wymamrotał Potter do swoich
kolan.
-
Pragnę więc wszem i wobec rozwiać wszelkie wątpliwości niedowiarków, dotyczące
mojego ciągle idealnie działającego, uroku osobistego – oświadczył Syriusz,
patrząc wymownie na Lily.
Dziewczyna
prychnęła pod nosem, kręcąc głową ze zgorszeniem. Wróciła do pisania
wypracowania.
-
Czemu tak w ogóle pytałeś o Blake’a? – zagadnął Remus, odkładając pióro i
wyciągając się wygodnie na fotelu.
Pełen
samozadowolenia uśmieszek natychmiast spełzł z warg Syriusza, a on
najwidoczniej przypomniał sobie o swoim złym humorze.
-
No? – pogonił go James, widząc niespotykanie ociąganie u przyjaciela.
-
Zaprosił Adams na herbatkę – wyrzucił w końcu z siebie, marszcząc gniewnie brwi.
-
I co z tego? – wydukał Peter z ustami pełnymi czekolady.
-
Na herbatkę? Serrio? – James ponownie dostał napadu wesołości.
-
Pewnie to tylko taki szyfr, a tak naprawdę... – zaczęła Lily, uśmiechając się
złośliwie.
-
Nawet mnie nie denerwuj Evans – warknął Black.
-
A jest to powodem twojej złości, bo...?
-
Daj spokój Remusie, który normalny nauczyciel zaprasza ucznia do swojego
gabinetu na herbatę?
- Na pewno nie Binns, bo wszystko by przez niego przeleciało...
-
Zamknij się!
-
Tak James, nie przeszkadzaj, to poważna sprawa – poparła Syriusza Lily, a ilość
sarkazmu w jej głosie była wręcz namacalna.
Black
zmierzył ich wszystkich spojrzeniem pełnym wyrzutów i opadł na oparcie fotela,
mimiką twarzy dobitnie pokazując swoje niezadowolenie.
-
Dobra, ale teraz serrio. Jest podejrzany bo zaprosił ucznia na herbatkę, czy
jest podejrzany bo zaprosił Adams na herbatkę? – spytał James, zagryzając
wargi, by nie wybuchnąć śmiechem.
Syriusz
wydał z siebie niezidentyfikowany, obrażony pomruk.
-
Są też dobre strony tej sytuacji – pocieszył go Lupin. – Rozgłoś, że utrzymuje
nieprzyzwoite kontakty z uczniami, a wtedy go wywalą.
-
A przy okazji wywalą Adams, a ona mnie znienawidzi.
-
O! – wykrzyknęła nagle Lily, patrząc na niego z entuzjazmem.
-
Co?
-
Za późno – dodała grobowym tonem.
Potter
wetknął sobie pięść do ust, tłumiąc parsknięcie.
-
Umieram ze śmiechu – wyburczał Syriusz, patrząc na nią spode łba.
-
Ile już trwa ta twoja obsesja?
Black’owi
nie spodobał się dobór słów użytych przez Remusa, więc delikatnie mu to
zasygnalizował, kopiąc go pod stołem w piszczel.
-
To jest miłość stary! – poprawił go James.
-
O! To przepraszam w takim razie!
-
Tak, nabijajcie się dalej, głupie kutasy. Nie zdziwcie się, jak was kiedyś poduszę we śnie.
-
No? – ponaglił go Lupin, ignorując wyraźną groźbę.
Niezadowolenie
zniknęło z twarzy Syriusza, gdy zapatrzył się w przestrzeń, rozpamiętując
wcześniejsze lata.
-
Początek pierwszej klasy – zaczął w końcu, wyginając wargi w delikatnym
uśmiechu. – Kiedy wylała kociołek Eliksiru Rozdymającego na głowę
Smarkerusa.
Zebrani
wybuchnęli śmiechem, z zadziwiającą dokładnością pamiętając to zdarzenie.
-
Ale po cholerę? Tego już nie pamiętam, wiem tylko, że pierwszy raz słyszałem
żeby ktoś tak głośno wrzeszczał. Przebijała nawet moją matkę! Zakochałem się w
niej jakoś tak pomiędzy momentem kiedy uszy Smarka sięgały ziemi, a finezyjnymi
przekleństwami, które wykrzykiwała, jak mierzył w nią różdżką.
-
Ej Evans. Ty się z nim wtedy psiapsiółkowałaś, o co poszło? – James szturchnął
Lily łokciem, na co ona spojrzała na niego groźnie, błyskawicznie mu
oddając.
-
O ile dobrze pamiętam, to pokłócili się o to, kto uwarzył lepiej eliksir.
Severus chciał wrzucić do jej kociołka rzepę eneryczną, żeby zneutralizować
jego działanie, ale Alyssa była szybsza – mimowolnie zachichotała.
-
To był chyba pierwszy eliksir, który przygotowywaliśmy samodzielnie, nie? –
Pettigrew brał raczej bierny udział w rozmowie, bardziej zajęty pochłanianiem
słodyczy, ale od czasu do czasu wtrącił swoje trzy knuty.
-
Miłość od pierwszego warzenia... – podsumował James z rozmarzeniem.
-
Tak, wzruszyłem się. Najbardziej romantyczne w tym wszystkim było to, że kiedy
do klasy wrócił Slughorn i zobaczył ten burdel...
-
Adams zwaliła całą winę na mnie – przerwał Remusowi Syriusz, uśmiechając się do
swoich wspomnień.
-
Połowa klasy cię poparła, ale wystarczyło kilka krokodylich łez, żeby to jej
Ślimak uwierzył – uzupełniła Lily.
-
I wtedy dostałem swój pierwszy szlaban w Hogwarcie.
-
A ona nienawidzi cię od momentu, kiedy...? – drążył dalej Lupin, najwyraźniej
dobrze się bawiąc.
-
Kiedy tydzień później, w ramach zemsty, zabarykadowałem ją w pustej klasie,
wcześniej wrzucając do środka worek łajnobomb – odpowiedział z rozbawieniem
Syriusz.
-
Och nie bądź taki skromny Łapciu. Myślę, że to jeszcze mogłaby ci wybaczyć, jeślibyś
ładnie przeprosił. Ale potem Irytek wleciał do tej klasy i wylał na nią miód, a
kiedy wreszcie udało jej się wyjść, przed drzwiami czekał na nią worek z
pierzem.
Wypowiedź
James’a zwieńczył głośny śmiech Lily.
-
Serrio Black? Nie wpadłeś na nic bardziej ambitnego? No geniusz zła po
prostu.
-
Hej, prawdziwym wyczynem było namówienie Irytka do współpracy!
-
Tak, chyba z dumą możesz się nazwać jedynym uczniem, który tego dokonał –
Syriusz skłonił się, słysząc pochwałę Remusa i zupełnie nie przejmując się jego
ironicznym tonem.
-
Ale nie bardzo mu się to opłaciło bo Adams okazała się równie dobra w
przekonywaniu i potem nasłała na Irytka Krwawego Barona – przypomniał
Peter.
-
A tak, zapomniałem. Mnie potem zrzuciła z miotły, na pierwszej lekcji latania
i...
-
I tak to już wszystko trwa od kilku lat – dokończył James z szerokim
uśmiechem.
________________
Aaaaaach, aż się łezka w oku kręci ♥
Nie tylko dlatego, że to już taki mini jubileusz dziesiątego rozdziału, ale chyba częściej muszę opisywać jakieś akcje z przeszłości.. No takie rozkoszne dzieciaczki próbujące się nawzajem udupić :D
Jakiś taki krótki ten rozdział (jak zwykle) i składa się prawie wyłącznie z dialogów (co jest do mnie bardzo niepodobne), no ale jakoś tak fajnie pisze mi się te bezsensowne rozmowy Huncwotów (+ Lily)
Pozdrawiam, buziaki ;3