niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 13


Alyssa nie cierpiała wychodzić z zamku podczas przerw. Inne zdanie na ten temat mieli nauczyciele, którzy kręcili nosem, na widok uczniów, wałęsających się bezcelowo korytarzami. Radzili im wtedy wyjść i dotlenić się, nie zważając na paskudną pogodę.
Tym razem jednak, Ally wypadła z klasy transmutacji zaraz po usłyszeniu dzwonka. Popędziła na dziedziniec i już spokojnie, przystanęła przy murze, rozglądając się dookoła. Po dosłownie sekundzie, podwórko zaroiło się od uczniów z różnych domów. Nigdzie jednak nie dostrzegła osoby, której tak uparcie wyglądała. Ruszyła więc do przodu, wychodząc poza mury ogradzające dziedziniec i kierując się w stronę parku. Spacerowało po nim sporo uczniów, ale tego potrzebnego nie dostrzegła. Coraz bardziej rozdrażniona, zawróciła i skierowała się na błonia. Podeszła do wielkiego drzewa, rosnącego przy jeziorze i przy okrążaniu go, nagle z kimś się zderzyła.
Zaklęła, odskakując na bezpieczną odległość i masując czoło, podrażnione przy bliskim spotkaniu z czyjąś twardą piersią.
- Cam! – krzyknęła zaskoczona, podnosząc w końcu wzrok na drugiego osobnika. – Wszędzie cię szukałam, a ty czaiłeś się przy drzewie – oznajmiła z wyrzutem.
Przed nią stał wysoki chłopak, sprawiający wrażenie chuderlawego i delikatnego, choć pulsujące bólem czoło Adams, świadczyło o czymś zupełnie innym. Jego długie, czarne włosy przylizane były starannie do tyłu, co Ally zawsze uważała za korzystną dla niego fryzurę, bo dokładnie ukazywała kształtną szczękę i zgrabne kości policzkowe. Poza tym w jego wyglądzie nie było nic wybitnie zwracającego uwagę, oprócz dużych, niebieskich, lekko wyłupiastych i przebiegłych oczu. Przez szyję chłopaka niedbale przewieszony był krawat w barwach Ravenclawu. Jego brwi zmarszczyły się charakterystycznie, gdy wygiął wąskie usta w uśmiechu.
- Ally. Nie czaiłem się, tylko zajmowałem interesami. A klient chciał odebrać zamówienie w ustronnym miejscu, więc...
Adams wychyliła się zza drzewa i dostrzegła chłopka, przemierzającego szybko błonie. Szedł dziwnym krokiem, który świadczył o tym, że nieudolnie próbował ukryć coś dużego pod peleryną.
- O? Czego mógł chcieć od ciebie mały Puchon?
- Tajemnica służbowa – odparł Cam, opierając rękę o drzewo nad głową Alyssy i pochylając się lekko w jej stronę. – A czego ty byś ode mnie chciała? 
Adams stanowczo przyłożyła dłoń do jego klatki piersiowej i popychając go lekko, dała do zrozumienia, że narusza jej przestrzeń osobistą. Chłopak zachichotał, ale posłusznie odsunął się kilka kroków.
Cam Harrison chodził do piątej klasy, chociaż na oko, był starszy od Ally o jakieś dwa lata. Z premedytacją oblewał egzaminy i wszystkie ważne testy, choć inteligencji mógł mu pozazdrościć niejeden prymus. Wolał ją jednak wykorzystywać do innych celów. Cam był znany na całą szkołę i każdy wiedział, że jeśli czegoś potrzebuje, musi się z tym udać do niego. Potrafił załatwić wszystko, od jaja smoka, przez ostatnią parę limitowanej edycji kozaków i trujące rośliny, na narkotykach kończąc. Jednocześnie, wiedział wszystko i szkoła, oraz życie osobiste uczniów nie miało przed nim żadnych tajemnic. Nikt nigdy nie wnikał w sposoby jakimi Cam zdobywa to wszystko, od towarów po informacje. Liczył się krótki termin oczekiwania i to, że ceny były sprawiedliwe, jeśli nie żadne. Czasami Harrison zamiast pieniędzy, wolał w zamian jakąś przysługę.
Adams rozgryzła go już jakiś czas temu, chociaż jego sposób myślenia był pokrętny i czasami zakrawał o absurd. Cam był częścią szkoły, jej nieodłącznym elementem jak filary podtrzymujące sufit, czy Wielka Sala. Bez niego starannie utkana sieć nielegalnego handlu nie miałaby racji bytu, a uczniowie zdani byliby tylko na siebie. Przez te wszystkie lata, zdobywał szacunek kolejnych pokoleń, czuł się potrzebny i niezbędny. Nawet sobie nie wyobrażał opuszczenia bezpiecznych, znajomych murów zamku i wyruszenia w dorosły świat, w poszukiwaniu uczciwej pracy. Tak bardzo zżył się z aktualnym otoczeniem, że nie wierzył, by udało mu się egzystować z dala od szkoły.
- Jak pewnie wiesz, jestem zawieszona w Quidditchu, więc...
- Aaaaachh – Cam przerwał jej, wyglądając jakby popadł w ekstazę. Rozszerzone źrenice prawie całkowicie przykryły błękit jego tęczówek, uśmiechał się szeroko, trochę szaleńczo i miał ten dziwny błysk w oku, który zawsze odrobinę martwił, ale jednocześnie intrygował Alysse. – Wiedziałem, wiedziałem, wiedziałem... tylko czekałem, aż przyjdziesz do mnie z tym problemem i jak zwykle się na tobie nie zawiodłem... – Cam pogładził ją pieszczotliwym gestem po policzku, ale zanim zdążyła zaprotestować, ponownie się odsunął, drżąc z ekscytacji.
Alyssa zaśmiała się lekko, patrząc z satysfakcją jak chłopak coraz bardziej się niecierpliwi. Było coś w tym jego opętańczym, lisim sposobie bycia, że rzadko udawało jej się górować nad nim w rozmowach. A osobie tak władczej jak Adams, strasznie to doskwierało.
- No więc? Co wymyśliłaś? Mam nadzieje, że to będzie epickie, no już mów, w czym ci mam pomó...
Ally urwała potok słów, przyciągając go do siebie i silnym szarpnięciem za koszulę nachylając jego twarz w stronę własnej. Jakiś czas szeptała mu do ucha, a potem poluzowała uścisk, pozwalając mu oddalić się w zamyśleniu. Cam maszerował jakiś czas tam i z powrotem, z wyrazem skrajnego skupienia na twarzy. W końcu zatrzymał się i najwyraźniej przeanalizowawszy dokładnie cały plan, ponownie się rozpromienił.
- Zaskoczyłaś mnie, wiesz? Znowu, chyba coraz bardziej cię lubię, jesteś taka nieprzewidywalna. Obawiałem się, że pójdziesz na łatwiznę i zrobisz coś tak banalnego, jak kradzież piłek, albo uszkodzenie mioteł, ale nieeee... Kochanie z przyjemnością wezmę udział w czymś tak subtelnym i pomysłowym...
- Ile? – rzuciła Alyssa, uśmiechając się drwiąco.
Cam ponownie pojawił się tuż przed nią, chwytając jej twarz w dłonie. Wzdrygnęła się, czując przejmujące zimno jego skóry. Jednocześnie bliskość i bezpośredni kontakt z kimś tak nieobliczalnym, przyprawiał ją o automatyczną nerwowość. Nie miała pojęcia, jak można być tak czarującym i odpychającym jednocześnie.
- Nic – wyszeptał. Uniosła brwi zaskoczona. – Zapłatą będzie obserwowanie jak wszystko idzie po twojej myśli. Za dwa dni tutaj, o tej samej porze.
- Tak szybko?
- Dokonałem właśnie małych zmian, w mojej liście towarów priorytetowych.
Odsunął się, a Ally z zadowolonym uśmiechem odwróciła się i skierowała w stronę szkoły. Zdążyła zrobić kilkanaście kroków, gdy spod drzewa doleciało do niej jej własne imię. Odwróciła się przez ramię, zerkając na stojącego w cieniu liści Cama.
- Pozdrów ode mnie brata! – krzyknął, wykrzywiając złośliwie wargi.
Adams fuknęła pod nosem i marszcząc gniewnie brwi, ruszyła do zamku. Długa przerwa dobiegła końca.

*

Alyssa weszła do klasy zaklęć, spóźniona o kilka minut. Profesor Flitwick nie zwrócił na to uwagi, bo w ogólnym rozgardiaszu nie zauważył nawet jej przybycia. W końcu udało mu się uciszyć rozgadaną klasę i przeszedł do sprawdzania listy obecności, zasiadając za pulpitem na stosie poduszek.
- Mam nadzieję, że doskonale pamiętaliście o zadaniu, które mieliście wykonać na dzisiejszą lekcję – zaczął profesor, a kilka stłumionych jęków świadczyło o tym, że jednak nie wszyscy pamiętali. – Tydzień temu prosiłem was, żebyście opracowali własne zaklęcia. Nie miało to być nic skomplikowanego, ale pomysłowego i nowego. Ufam, że nie sprawiło wam to kłopotów, jesteście wszakże już w siódmej klasie. Autor zaklęcia, które okaże się najbardziej pomysłowym i jednocześnie najbardziej pożytecznym, wyśle zgłoszenie do Ministerstwa Magii, w celu zatwierdzenia czaru. To nie lada zaszczyt i honor, więc liczę, że któremuś z was uda się spopularyzować własną koncepcję. No, a teraz do roboty, po kolei tak jak siedzicie. Panienka Bennet, zapraszam na środek.

*

Kilkanaście minut upłynęło Alyssie na pół drzemce, z głową podpartą na ręce. Nie interesowały jej zaklęcia innych, bo jak zdążyła się zorientować, większość była po prostu nieudolna, niedokończona i nieprzemyślana. Flitwick jednak się przeliczył, zwłaszcza biorąc pod uwagę Pettigrew, który swoim czarem wybił wszystkie okna w klasie.
- Panna Adams!
Ally uniosła nieprzytomnie głowę i z ociąganiem wstała ze swojego krzesła.
- Będę potrzebowała partnera – oznajmiła, w drodze na środek klasy.
- W porządku, wybierz sobie kogoś.
Alyssa zastanowiła się chwilę, rozważając kto w ostatnim czasie najbardziej zalazł jej za skórę.
- Bl... Roger – zmieniła zdanie w połowie wypowiedzi, natrafiając wzrokiem na Averego. Od pewnego czasu zachowywał się w stosunku do niej strasznie zaborczo i wyjątkowo ją to irytowało.
Blondyn, z pewnym siebie uśmieszkiem, wyszedł na środek klasy i stanął na przeciwko niej. Ally ustawiła go twarzą do uczniów i profesora, wyczuwając na plecach zaniepokojone spojrzenia Roxanne i Severusa. I słusznie. Uniosła różdżkę i w myślach wypowiedziała zaklęcie.
Roger cofnął się do tyłu, chwytając za gardło i wydał z siebie dźwięk, jakby się dławił. Wytrzeszczył oczy i starał się oddychać, chociaż przychodziło mu to z trudem. Ciężko charczał, trzęsąc się na całym ciele.
- Starczy – odezwał się Flitwick, w momencie gdy sama chciała przerwać zaklęcie.
Avery przestał się dusić i dyszał ciężko, pochylając się do przodu i opierając dłonie na kolanach. Alyssa założyła ręce z tyłu i odwróciła się do profesora, z miłym uśmiechem na ustach. Staruszek zmierzył ją uważnym spojrzeniem.
- Zaklęcie działające na układ nerwowy, mam rację? – spytał, a Adams kiwnęła głową. – Manipulujące mózgiem tak, że człowiek ma wrażenie, że język cofa mu się do gardła i zaczyna się dławić. Pomysłowe, z pewnością... Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że gdyby zaklęciem faktycznie zaczęto cofać komuś język, zakrawałoby to o niedozwolone w tym zamku tortury i mogło prowadzić do śmierci. Zmyślne, panno Adams, zmyślne, jednakże... wątpię żeby Ministerstwo doceniło kreatywność, a i pożytku z niego nie będą mieć zwykli obywatele. Dziękuję, możesz usiąść.
Ally wsunęła ręce do kieszeni i wróciła na swoje miejsce.
Następne kilka osób przewinęło się przez środek klasy, wykonując mniej lub bardziej udane zaklęcia. Roxanne zaprezentowała czar, wysuszający lakier na świeżo pomalowanych paznokciach, a Potter zamaszystym machnięciem różdżki zmienił stroje wszystkich uczniów na kuse, karnawałowe kostiumy. Z sufitu runął grad serpentyn i balonów, a energiczna salsa rozbrzmiała nie wiadomo skąd.
- Panie Black, teraz pańska kolej.
- Będę potrzebował partnerki – oświadczył Syriusz, stając na środku.
- W porządku, wybierz sobie kogoś.
Alyssa znała jego wybór w momencie, w którym spoczęła na niej para szarych oczu.
- Pomyślmy... hmm... kogo by tu... może, yhm... Adams.
Ally prychnęła pod nosem, jednocześnie przewracając oczami. Wstała jednak z krzesła i stanęła przed nim, patrząc na niego wyzywająco. Black zachichotał pod nosem, zupełnie jak jakiś mały, złośliwy demon. Uniósł różdżkę i wypowiedział szeptem zaklęcie.
Czarny, koronkowy biustonosz wyrwał się z impetem zza koszuli Alyssy i zaczął się odbijać od ścian klasy z zawrotną prędkością, jakby udając kauczukową piłkę. Strącił z głowy jakiegoś Krukona mugolską czapkę z daszkiem, a potem ostrą krawędzią odstającego cekina, podrapał policzek innego ucznia. Lot biustonosza wspierała salwa śmiechu wydobywająca się z gardeł widzów.
Wbrew sobie, Ally również odczuwała głęboką ochotę by się roześmiać. Ale fakt, że autorem żartu był Black i że patrzył teraz na nią, nie kryjąc dumy, doprowadzał ją jednocześnie do szału. Obrzuciła go najbardziej mrożącym krew w żyłach spojrzeniem, na jakie było ją stać, a biustonosz zakończył swój lot, finalnie zahaczając ramiączkiem o żyrandol i kołysząc się nad ich głowami.
- Aaaach ta dzisiejsza młodzież... – westchnął profesor Flitwick, patrząc na swoją klasę z pobłażliwym rozbawieniem.
- Dostanę dodatkowe punkty za przeciwzaklęcie? – spytał Black i jednym machnięciem różdżki sprawił, że biustonosz wsunął się Alyssie z powrotem pod bluzkę, układając na piersiach i zapinając.
- Wezmę to pod uwagę przy wystawianiu oceny. A teraz siadaj już chłopcze, błagam...
- Ładne B, tak myślałem – wyszeptał Black, mijając Adams. Powstrzymując cisnący jej się na usta śmiech, trzepnęła go mocno w ramię. 

*

Zaklęcie Stanicto w błyskawicznym, wręcz nieprawdopodobnym, tempie obiegło całą szkołę i było tego dnia nadzwyczaj chętnie używane. Uczniowie, nie przejmując się zakazem czarowania na korytarzach, mierzyli różdżkami we wszystkie strony, a różnokolorowe biustonosze odbijały się od ścian i sufitów. Niemal nie można było pokonać jednej kondygnacji schodów, by nie zostać zaatakowanym przez kilkanaście par staników. Alyssa w tej potyczce z bielizną prawie straciła oko, gdy napadła na nią wystająca fiszbina.
W końcu, jak można było przewidzieć, doszło do dramatu, który sprawił, że uczniowie zaniechali zaklęcia. Stanicto, wycelowane w cycatą Puchonkę, trafiło w znajdującego się niedaleko niej, puchatego chłopaczka. I nie byłoby w tym nic niepokojącego, gdyby nie fakt, że spod jego szaty faktycznie wyskoczył wymyślny, różowy biustonosz, okrążył kilka razy korytarz i wylądował na twarzy profesor McGonagall, próbującej opanować zamieszanie. Korytarz zatrząsł się od śmiechu, Minerwa ze złości, a chłopak uciekł z miejsca wypadku, zanosząc się głośnym płaczem.
Profesor transmutacji zatroszczyła się o karę, dla najbardziej aktywnych degeneratów.

*

Roxanne westchnęła sfrustrowana, już któryś raz w przeciągu kilku minut. Odruchowo poprawiła pasek czarnych spodni, swoją drogą niesamowicie podkreślających jej szczupłe nogi. Odgarnęła włosy z ramienia, wygładziła kołnierzyk koszuli, przekręciła na miejsce odrobinę za luźny pierścionek i spróbowała jeszcze raz. Spokojnym, pełnym gracji krokiem, przeszła koło stolików w bibliotece i kilka metrów dalej, skręciła w jakiś przypadkowy dział. Zaraz potem wychyliła się troszkę zza wysokiego regału i ponownie sapnęła z irytacji. Zero reakcji. Wróciła na swoje miejsce, oparła ciężko głowę o którąś z półek i przymknęła oczy.
To było takie... oburzające. Roxanne była typem dziewczyny, która właściwie nic nie robiąc, przyciągała zachwycone spojrzenia, na jedno skinienie ręki miała przy sobie stado wpatrzonych w nią samców, brała czego chciała i odchodziła... a teraz co? To było dziwne, męczące uczucie, które nie dawało jej spać po nocach i prowadziło do tego, że zależało jej jeszcze bardziej. Bo w końcu nie należy ignorować Roxanne Margaret Constance Av...
- Sorry.
Roxanne otworzyła gwałtownie oczy i podskoczyła w miejscu, uderzając głową o drewnianą półkę. Zaklęła cicho, ale sekundę później miała ochotę zakląć głośniej, właściwie krzyknąć, gdy zobaczyła kto przed nią stoi, czekając najwyraźniej aż się odsunie i udostępni jej regał, o który się opierała.
Remus Lupin patrzył na nią, kryjąc swoje miodowe oczy za wpółprzymkniętymi leniwie powiekami. Ręce trzymał w kieszeniach spodni, brązowa czupryna opadała mu w nieładzie na czoło, policzki zdobił delikatny zarost, a rozciągnięty sweter odsłaniał obojczyk. Był chodzącą manifestacją luzu, niechlujnej nonszalancji i braku poszanowania dla norm społecznych. Roxanne czuła dziwne zawroty głowy, gdy przebywała w jego obecności.
Milcząc, zeszła mu z drogi, choć na usta cisnęło jej się sporo głupich, żałosnych wyznań, które absolutnie do niej nie pasowały. Zacisnęła wargi i przeszła do następnego regału, udając, że czegoś na nim szuka. Lupin wodził palcem po okładkach książek, co chwilę jakąś wyciągając, przeglądając i odkładając na miejsce. Senna cisza, panująca między nimi w ciasnym korytarzyku, zdawała się go w ogóle nie obchodzić, ale Roxanne miała ochotę wypełnić ją czymkolwiek, mając wrażenie, że jeśli tego nie zrobi to wybuchnie od tłumionych emocji. Postąpiła kilka kolejnych kroków w bok, przechodząc do kolejnej półki.
Remus skrzywił się nieznacznie, na towarzyszące jej ruchom, głośne stuknięcia szpilek.
- Wiesz... – zaczął cicho, obojętnie, a jej wzrok niemal błyskawicznie na nim spoczął. – Nie powinnaś przychodzić do biblioteki w takich butach. Przez te odgłosy nie można się skupić.
Mogłaby to potraktować jako bardzo zawoalowany komplement. Mogła być wierna swojemu kolorowi włosów, uśmiechnąć się słodko i wymamrotać coś w odpowiedzi. Ale zamiast tego, wypaliła tylko głośno i bezmyślnie:
- Jesteś gejem, albo coś?
Na kilka sekund zapadła cisza, w trakcie której nie wiadomo było do końca, które z nich jest bardziej zaskoczone.
- Nie, dlaczego? – zapytał w końcu Lupin, marszcząc lekko brwi.
Roxanne postanowiła kontynuować tę dziwaczną rozmowę, popychana do tego zgromadzonymi pokładami frustracji i irytacji.
- Od ponad tygodnia robię wszystko, żebyś zwrócił na mnie uwagę, a ty nic. Jakbym nie istniała!
Lupin przymknął na chwilę oczy i wyglądał, jakby starał się powstrzymać cisnący mu się na usta uśmiech. W końcu dał za wygraną i wygiął, odrobinę drwiąco, wargi.
- A nie wpadłaś na to, że czasami żeby zwrócić na siebie uwagę trzeba czegoś więcej niż nawijania włosów na palec i machania rzęsami?
Owszem, nie wpadła, bo nigdy wcześniej nie musiała się bardziej wysilać.
- Aach, pewnie – Remus odpowiedział sobie na pytanie, widząc jej zagubioną minę. – Do kogo ja mówię... 
Ciągle był tak denerwująco rozbawiony.
- W każdym razie nie, nie jestem gejem, a ty nie jesteś w moim typie.
- Dlaczego? – rzuciła ostro Roxanne, czując gwałtowne uderzenie w jej kobiecą dumę.
Remus był indywidualistą, posiadającym własną opinię o otaczającym go świecie i jego elementach. Rzadko jednak dzielił się nią z kimkolwiek, bo z natury był cichy i spokojny. Nie lubił konfliktów, a jego momentami bezlitośnie krytyczny sposób myślenia mógł urazić niejednego.
Teraz jednak, sam nie wiedząc do końca dlaczego, postanowił zrobić wyjątek i patrząc w te intensywnie niebieskie oczy, zaczął mówić beznamiętnym tonem:
- Zachowujesz się jakby szkoła była wybiegiem, a ty królową modelek. Myślisz, że możesz mieć każdego i że każdy marzy tylko o tym, by spełnić jakąś twoją zachciankę. Nie cenisz innych, bo myślisz tylko i wyłącznie o sobie. Wykorzystujesz swoją urodę i pozycję rodziny do rozkochiwania w sobie ludzi, co przychodzi ci z zabawną łatwością. Potem ich porzucasz, bo nie liczą się dla ciebie uczucia innych. Jesteś pustą, rozpieszczoną egoistką z syndromem władczyni świata. I właśnie dokładnie dlatego nie jesteś w moim typie.
- Bez obrazy – mruknął jeszcze, jakby po namyśle.
Wyjął jakąś książkę z półki i odwrócił się by odejść.
- Nic o mnie nie wiesz – wyszeptała Roxanne zduszonym głosem, stojąc nieruchomo z kamiennym wyrazem twarzy. Nawet jeśli ją usłyszał, nie zatrzymał się i nie odpowiedział.

*

Po drugiej stronie biblioteki, Alyssa szperała między książkami, starając się znaleźć jakąś lekką lekturę, którą mogłaby przeczytać wieczorem przed snem. Raz po raz odrywała się od zajęcia i zerkała w stronę stolika, zawalonego pergaminami, pomocami naukowymi i zmiętymi kartkami. Siedzący przy nim chłopak, miętosił w ręce pióro, wyglądając na całkowicie załamanego.
W końcu Adams poddała się, westchnęła z rezygnacją i podeszła do stolika. Głośnym chrząknięciem oznajmiła swoją obecność i zajęła wolne krzesło.
W jej stronę natychmiast odwróciła się okrągła, piegowata buzia, wykrzywiona skrajną rozpaczą.
- Jamie – mruknęła łagodnie Ally, wyplątując jego dłoń z nerwowo zaciskanych włosów i kładąc ją na blacie. – Co jest?
- Nic – burknął odruchowo chłopak.
Alyssa zmierzyła go ostrym spojrzeniem, na co od razu się zreflektował.
- Dobra... Chodzi o to, że muszę na jutro skończyć to wypracowanie z transmutacji, a jestem w ciemnej dupie, w ogóle tego nie rozumiem!
Złapała go za łokieć, w momencie gdy przez nieuwagę miał strącić z blatu kałamarz.
- Więc dlaczego nie zacząłeś go pisać wcześniej? Miałbyś czas na przejrzenie większej ilości materiałów.
- Potter ostatnio ciągle organizuje treningi, wracam do wieży padnięty i nie mam nawet siły żeby wyciągnąć książki... poza tym miałem jeszcze szlaban u Sprout...
- Na Merlina, co trzeba zrobić, żeby ta biedna kobiecina wlepiła komuś szlaban?
Jamie zakłopotał się odrobinę i wyraźnie zastanawiał, czy zdradzić siostrze ten sekret.
- No, może nie powinienem próbować ukraść sadzonki jadowitej tentakuli... auć! – urwał, masując sobie tył głowy i patrząc na uniesioną rękę Ally z wyrzutem.
- Wiesz czemu nazywa się ją jadowitą? Bo jest trująca, mózgu! Pomyśl czasem dwa razy...
Jamie wymamrotał coś pod nosem, obrażonym tonem.
- Pokaż to wypracowanie, pomogę ci.
Natychmiast się rozpogodził i podsunął siostrze stertę zwoju i pióro. Zarobił za to kolejne trzepnięcie.
- Ej! Za co?
- Nie napiszę wszystkiego za ciebie, niewdzięczniku. Ewentualnie poprawię i wytłumaczę.
- Dobra, niech ci będzie...
Siedzieli chwilę w milczeniu, Alyssa wykreślając błędne sformułowania i zaznaczając akapity z informacjami w książkach, a Jamie rozglądając się po bibliotece.
- Hej stary, co jest? – młodszy Adams zaczepił Remusa, przechodzącego koło stolika z dziwną miną.
Ally kilkoma sprawnymi ruchami skreśliła pół pracy.
- Jamie... Wyglądam ci na geja? – wypalił Lupin, patrząc na niego uważnie.
Alyssa uniosła wzrok znad pergaminu, wymieniła zaskoczone spojrzenia z bratem i oboje spojrzeli z niezrozumieniem na Remusa.
- Nooo... chyba nie? – odparł ostrożnie Jamie. – A co?
- Nie... nic. Nieważne, na razie – i oddalił się, po chwili znikając im z oczu.
- Okej, to było dziwne – podsumował chłopak. – Hej, bez przesady! – zawołał z oburzeniem, widząc jak Alyssa gniecie kawał pergaminu i celnym rzutem trafia nim do kosza. – Męczyłem się nad tym z dwie godziny.
- I wiesz co z tego wyszło? No właśnie. Bierz pióro, piszesz jeszcze raz.
- Ally, Młody – na ostatnie wolne krzesło opadła Roxanne.
- Co jest? – spytała szybko Adams, zaalarmowana podejrzaną miną przyjaciółki.
- Czy twoim zdaniem jestem... pusta? – wyrzuciła z siebie, przypatrując się jej uważnie.
- Ee... a o co chodzi?
- Dobra, nieważne. Zapomnij – wstała i zniknęła tak niespodziewanie, jak się pojawiła. Po kilku sekundach usłyszeli jeszcze donośne trzaśnięcie zamykanych drzwi i gniewną reakcję pani Pince.

- Mam złe przeczucia... – mruknęła po chwili ciszy Ally, a Jamie zgodził się z nią skinieniem głowy. 

____________________________

Wreszcie doczekałam się przedstawienia mojej ukochanej postaci - Cama *.* postaram się jeszcze dzisiaj dodać go do bohaterów, żebyście razem ze mną mogli podziwiać boskiego Toma Hiddlestona, który idealnie pasuje mi do jego roli ♥

Chciałabym już teraz złożyć wam życzenia, bo to ostatnia notka przed świętami :D no więc smacznego jajka, wymarzonego zajączka i mokrego poniedziałku robaczki <3

Pozdrawiam, buziaki ;3





6 komentarzy:

  1. Boże, jak to jest że zawsze jak tu wchodzę to nie mogę się oderwać? Masz takie świetne i zabawne pomysły, że aż zgrzytam zębami z zazdrości ;)
    Postać Cama strasznie mnie zaciekawiła i nie moge się już doczekać co wymyśliła Alyssa na mecz, hihi będzie się działo ^^
    Co do Syriusza; zaklęcia Stanicto?! Serio?! No po prostu padłam, aż oplułam komputer herbatą tak się śmiałam. Tylko pozazdrościć Ci takich pomysłów.
    Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z każdym kolejnym rozdziałem jest coraz lepiej, o ile to w ogóle możliwe. Teraz to już przeszłaś samą siebie - sceny rodem z klasycznej komedii, po prostu płakałam ze śmiechu. Tak dobrze wszystko odwzorowałaś, że poczułam się, jakbym naprawdę znajdowała się w Hogwarcie. Dzieło geniusza :).
    Nie dziwię się, że Cam to jedna z twoich ukochanych postaci - też go od razu polubiłam, dosłownie od pierwszej wzmianki ;). Inaczej się nie da.
    Życzę ci wesołych świąt, smacznego jajka, a że bogaty zając to już raczej nie ta bajka, to zamiast tego - duuuużo weny xD.
    Love, A.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś nominowana do LA. Szczegóły tutaj:
    http://hogwart-naszym-domem.blogspot.com/2014/04/liebster-award.html

    Love, A.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne, jesteś fenomenalna! Czytałam jednym tchem, drugim sprawdzałam błędy, ale jedyne czego udało mi się doszukać to błędne wstawienie "tą" zamiast "tę". Natomiast zaraz po skończeniu ostatniego słowa poczułam się jak juror "the voice" po występie rockowej zakonnicy, mówiącej po francusku- kompletnie w szoku. Myślę, że nie muszę Ci po raz kolejny wypominać talentu, ponieważ osoba pisząca takie utwory, ma to do siebie, że jest świadoma tego co potrafi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię Cama *____* tajemniczy typ, wszystko wie o wszystkich, wszystko potrafi załatwić, normalnie chciałabym nim być! Takie chody, takie chody - wszyscy prawie się przed nim kłaniają xd no i oczywiście ciekawi mnie, co ta szalona Ally wymyśliła, że plan przekonał go do pomocy za darmochę. Ktoś ucierpi? A może cała drużyna? Odwołają/przesuną mecz? Tyle pytań, tyle pytań! No, ale wiesz co robić - częściej dawaj Cama, to będę szczęśliwa. Jeszcze inteligenty jest! (jak Shikamaru :3)

    Oczywiście zaklęcie Blacka nie mogło być normalne, Alyssy tak samo. Jak one do tych postaci pasowały. Bezwzględna Adams wymyśliła zaklęcie na tortury, a huncwot dowcip. Dziwne, że nie zareagowała ostro na zdjęcie jej stanika :o ja bym się pewnie ze wstydu spaliła... no i zaklęcie zyskało sławę, jak się można było spodziewać - taki fejm Syriusza B|

    Współczuje Lupinowi, że został uznany za geja, ale z drugiej strony... fragment jak spytał o to Alyssę i jej brata był genialny xd tak bez niczego, bez powitania, to musiało być dla niego traumatyczne przeżycie O.o chociaż Roxanne też biedna, że wszyscy ją uważają za taką pustą (ja też w sumie xd).... ale jak to się mówi: kto się czubi, ten się lubi!

    Pozdrawiam, buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. O jeju ile się dzieje! Akcja ze stanikiem najlepsza! haha
    Lupin i Roxane? To może być ciekawe hmm
    Jestem ciekawa co Alyssa knuje, nie zapowiada się dobrze, a patrząc na jej charakter, może być niebezpiecznie haha
    Czytałam ten rozdział drugi raz, bo za pierwszym nie wczytywałam się za bardzo i nie miałam czasu, żeby skomentować, ale na szczęście teraz jest wolne, więc mogę nadrobić.
    Poprzedni rozdział był chyba pierwszym którego nie skomentowałam, przepraszam! To się więcej nie stanie, po prostu musiałam pozaliczać przedmioty, których nie zaliczyłam w pierwszym półroczu, a i tak jeszcze nie skończyłam.
    Weszłam zobaczyć, czy się nie spóźniłam, ale nie, jeszcze nie ma kolejnego rozdziału, to dobrze, bo już bym pewnie nie skomentowała, a naprawdę kocham To opowiadanie i nie chcę żebyś pomyślała, że przestałam czytać! Jestem cały czas i mam zamiar zostać do końca!
    Nie mogę się doczekać, aż akcja w końcu rozkręci się do końca, bo z każdym rozdziałem jest coraz ciekawiej! Masz tyle niesamowitych pomysłów! Uwielbiam Cię po prostu. ♥
    Okej, więc teraz już możesz dodać kolejny rozdział haha
    Życzę weny i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału jeju ♥
    Eve

    OdpowiedzUsuń

Mile widziane wszelkie sugestie, pochwały, nagany i ogólnie Wasze opinie na temat bloga. Bardzo miło jest przeczytać, że ktoś docenia moją pracę i wyraża to w komentarzu, dlatego za każdą notkę szczerze dziękuję ;3

Szkielet Smoka Panda Graphics