niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 6



   Ally leżała na łóżku i opierała brodę na poduszce. Leniwie przebierała nogami w powietrzu, a miedzy palcami turlała małą, szklaną fiolkę. Jej korek został dokładnie zapieczętowany woskiem, a na całą buteleczkę Alyssa rzuciła silne zaklęcia ochronne. Lekka paranoja, ale trucizna była naprawdę cenna i Adams nie miała zamiaru dopuścić do tego, by coś jej się stało. Zastanawiała się co z nią zrobić. Korciło ją, żeby zobaczyć efekty zażycia... Posiadała masę osób, których wprost nie cierpiała i powszechnie uchodziła za osobę bezwzględną. Ale żeby zatruć kogoś z czystej ciekawości? Do tego chyba nawet ona się nie posunie.
Podniosła się do siadu i schowała fiolkę do płóciennego woreczka. Zawiązała mocno sznurki, a potem schowała pakunek na sam tył szuflady w szafce nocnej. Wsunęła na stopy trampki, zapięła zamek błyskawiczny prostej, czarnej bluzy i wyszła z dormitorium. Zmarznięte dłonie schowała w przydługich rękawach. Przeszła wąski korytarz i znalazła się w Pokoju Wspólnym. Absolutnie wszystkie powierzchnie płaskie były pozajmowane przez uczniów. Jedni rozmawiali i wygłupiali się, drudzy odrabiali zadania domowe, lub wkuwali. Połowa pierwszego tygodnia szkoły, a niektórzy nauczyciele już zasypywali ich nauką. Kiwnęła głową w stronę swoich znajomych, ale nie zatrzymała się, by dłużej z nimi porozmawiać. Szybko wyszła z pomieszczenia i w ekspresowym tempie pokonała lochy, salę wejściową i w końcu schody wyjściowe. Błonia pogrążały się w mroku, słońce prawie całkowicie zaszło za Zakazanym Lasem. Wiał lekki, chłodny wiatr, ale poza tym było w miarę ciepło. Po miękkiej trawie, Ally dotarła na skraj jeziora. Usiadła w pozycji kwiatu lotosu tuż przy krawędzi wody i pogrążyła się w medytacji.
Alyssa była przepełniona złością. Często wpadała w gniew, krzyczała, traciła nad sobą kontrolę. Dawno temu odkryła jogę, jako sposób na pozbycie się negatywnych emocji. Oczywiście nie mogła zacząć wyginać się na środku korytarza, bo chociaż z pewnością pomogłoby to jej zszarganym nerwom i uchroniło potencjalne ofiary przed miotanymi przez nią zaklęciami, cóż... wyglądałoby dziwnie. Dlatego pozostawało jej uspokajanie się wieczorami, wyrzucanie z siebie wściekłości gromadzącej się przez cały dzień i doznanie wyczekiwanego ukojenia.
Zrzuciła z siebie bluzę, a gęsia skórka natychmiast wystąpiła na jej nagie ramiona. Cienka bluzka na ramiączkach z pewnością nie grzała, ale niewygodnie było ćwiczyć w ciężkim okryciu. Powolnym, płynnym ruchem podniosła się do pozycji stojącej. Uniosła prawą nogę do góry i trzymała wyprostowaną, równolegle z głową. Cudowne uczucie rozciągania objęło jej ciało. Nie spiesząc się, przeszła do wykonywania kolejnych ćwiczeń, z zamkniętymi oczami i orzeźwiającą pustką w głowie. Nie czuła upływu czasu, a podczas jej ćwiczeń słońce zupełnie zniknęło za horyzontem. Błonia pogrążone były w prawie całkowitych ciemnościach, nikłe światło padało tylko z zamkowych okien. Liczne chmury na niebie zakryły księżyc i gwiazdy, a silniejszy wiatr kołysał czubkami drzew w parku i Zakazanym Lesie.
W pewnym momencie Ally otworzyła oczy, mając dziwne wrażenie, że jest obserwowana. Nie zwracała na to wcześniej uwagi, zrzucają winę na swoją wyobraźnię, ale uczucie stało się nie do zniesienia. Rozejrzała się dookoła, a kiedy dostrzegła wysoką sylwetkę, opierającą się nonszalancko o drzewo rosnące nieopodal, westchnęła ciężko. Złączyła nogi i pochyliła do przodu, czołem dotykając wyprostowanych kolan.
- Black, staram się zrelaksować – jej stłumiony głos rozszedł się echem po błoniach.
- A ja staram się powstrzymać erekcję – padła natychmiastowa odpowiedź. Ally usilnie próbowała przypomnieć sobie perfekcyjny spokój, który czuła jeszcze chwilę temu. Pełen bezczelności i rozbawienia ton głosu wcale jej w tym nie pomagał.
Wyprostowała się i spojrzała na niego z niedowierzaniem. Stał teraz w odległości zaledwie kilku metrów. Długie, rozczochrane włosy, jasne, błyszczące oczy i lekki uśmiech. Wyglądał wręcz nieprzyzwoicie dobrze. Prychnęła wyniośle, a on jakimś cudem zinterpretował to, jako pozwolenie na podejście bliżej. Z niechęcią zadarła głowę, bo patrzenie wrogo w jego brodę, z pewnością nie robiło takiego efektu, jak patrzenie wrogo w oczy, nawet jeśli z dołu.
- Co tu robisz?
- Widać to miejsce z Wieży Gryffindoru – wyjaśnił zdawkowo.
- Tak? I martwiłeś się, że mnie napadną po ciemku, czy po prostu chciałeś wykorzystać okazję na podenerwowanie mnie?
- Nie wszyscy mają takie podejście jak ty, wiesz? – w jego spojrzeniu pojawiły się wyrzuty. Ally milczała. – A tak serrio, to po prostu byłem ciekawy co robisz. Nie masz kości czy co? Normalnie powinnaś być już połamana przynajmniej w kilku miejscach.
Adams wbrew sobie parsknęła cichym śmiechem. Podniosła bluzę z ziemi i założyła ją, natychmiast zapinając zamek aż pod szyję. Odwróciła się tyłem do niego i ruszyła przed siebie. Jeszcze chwilę temu miała zamiar wrócić do zamku, ale teraz naszła ją ochota na wędrówkę dookoła jeziora. Nie zdziwiła się, słysząc podążające za nią kroki.
- Wiesz, dziwnie cię taką widzieć – odezwał się Syriusz po kilku minutach.
- To znaczy?
- Cichą i opanowaną... Zazwyczaj krzyczysz, rzucasz się i robisz dużo zamieszania - nie dodał, że zwykle zachowuje się w ten sposób w jego obecności.
- Może gdyby mnie ktoś nie drażnił, to nie miałabym powodu do krzyku?
Chłopak zignorował tę zaczepkę.
- Ewentualnie jeszcze jesteś taka... ślizgońska - kontynuował. - Wywyższasz się i patrzysz na wszystkich z pogardą, tak jakby świat należał tylko do ciebie. Nie lubię tego. Zdecydowanie wolę cię w takiej spokojnej wersji.
- Może dlatego nie masz z nią do czynienia – odparła chłodniej niż zamierzała.
- Zawsze na złość, co?
Resztę drogi pokonali w milczeniu, ale ta cisza wydawała się naturalna, nie przeszkadzała żadnemu z nich. Syriusz był zdania, że lepiej milczeć niż się kłócić, a Ally po prostu nie miała ochoty wdawać się z nim w żadne dyskusje. Gdy wrócili do zamku, zegar na wieży wskazywał już dziesiątą. Black otworzył przed nią drewniane wrota, i oboje zatrzymali się w sali wejściowej, przy drzwiach do lochu Slytherinu. Stali na przeciwko siebie jakiś czas, nie do końca wiedząc jak się pożegnać. Nie byli przyjaciółmi, nie spędzali miło czasu. W końcu Ally skrzyżowała z nim na chwilę spojrzenia, a gdy lekki uśmiech wypłynął na usta Syriusza, odwróciła się i bez słowa skierowała do swojego dormitorium. Black patrzył chwilę za jej oddalającą się sylwetką, ale w końcu zaczął wspinać się po schodach na siódme piętro.  

*

Głośny krzyk pełen przerażenia, rozdarł senną ciszę, panującą w dormitorium siódmoklasistek ze Slytherinu. Pogrążone do tej pory we śnie dziewczyny, zerwały się z łóżek i instynktownie chwyciły różdżki, spoczywające na nocnych stolikach. Pati, posyłając w stronę sufitu zaklęcie, zapaliła ukryte w nim lampki, a gdy zielonkawy blask oświetlił pomieszczenie, dostrzegły postać Alyssy skulonej na swoim łóżku.
- Co się stało? – spytała zaniepokojona Roxanne, podchodząc do przyjaciółki.
Adams spojrzała na nią wystraszona.
- Śniło mi się... – urwała, kręcąc głową, z wyraźną trwogą.
- Śniło? – syknęła oburzona Pati. – Już myślałam, że nas atakują, jakiś morderca się czai czy coś...
- Tak skarbie? – zachęciła ją delikatnie Greengrass, ignorując narzekanie Parkinson. Jej ulubionym przedmiotem było wróżbiarstwo, więc święcie wierzyła w przesłanie snów i tym podobne rzeczy, które Pati uważała za zwykłe brednie.
- Śniło mi się, że się całowałam z Filchem! – dokończyła z wyraźnym obrzydzeniem.
- Mój ty biedaku... – westchnęła Veronic, obdarzając ją współczującym spojrzeniem.
Za to Roxanne uderzyła ją w ramię.
- Za co?!
- Dochodzi czwarta nad ranem, a ty zrywasz nas z łóżka z powodu twoich fantazji erotycznych?!
- Oszalałaś?! Prawie umarłam! Jestem pewna, że wyskoczy mi opryszczka, nawet jeśli to był tylko sen! Nie, raczej koszmar!
- Chodźmy spać – Pati z rezygnacją zgasiła światło i wgramoliła się z powrotem pod ciepłą kołdrę. Reszta poszła w jej ślady.
- Boję się – szepnęła nagle Ally.
- Zamknij się i śpij!

*

Syriusz Black otworzył oczy, obudzony dźwiękiem budzika Remusa. Rozciągnął się i przewrócił na drugi bok, poprawiając prawie spadającą z posłania poduszkę.
- Luniu.. wyłącz to cholerstwo – stęknął, gdy denerwujący dźwięk nie ustawał. – Jeszcze pięć minut..
Lupin wymruczał coś niezrozumiałego pod nosem i po chwili budzik zamilkł.
- Która godzina? – spytał zaspany Peter.
- Za pięć dziewiąta – odburknął Lunatyk.
Cisza trwała kilka sekund, w trakcie których wszyscy przetrawili sobie tę informację.
- KTÓRA?! – wrzasnęli chórem Remus i Peter, zrywając się z łóżek.
- Nie drzyjcie się tak – zrolowana, zagmatwana i skołtuniona kupka pościeli odezwała się głosem Jamesa.
Po chwili wyłoniła się zza niej rozczochrana głowa Pottera, który z uwagą przyjrzał się gorączkowej bieganinie dwójki swoich przyjaciół.
- Śpieszy się wam gdzieś? – spytał od niechcenia Syriusz, zakładając ręce za głowę.
- Trochę tak. I jestem prawie całkowicie pewien, że mój budzik był nastawiony na godzinę wcześniej – Lupin spojrzał na niego podejrzliwie, zarzucając szkolną szatę, na pogniecioną koszulę.
- Nie wykluczam możliwości, iż może to być nasza wina – przyznał Black, podnosząc się do siadu i odgarniając włosy.
- Chcieliśmy żebyś się wyspał Luniaczku – dopowiedział James, szukając swoich spodni.
- A nie przypadkiem zarobić szlaban za spóźnienie na transmutację? – rzucił Peter, znikając za drzwiami łazienki.
- O cholera. Teraz transmutacja?
- Dobra, przyznaj stary, że trochę tego nie przemyśleliśmy.
- Odrobinę – zgodził się Syriusz.
Remus przewrócił z irytacją oczami i zagroził przyjaciołom, że jeszcze jeden taki numer i nie da im odpisać zadania na zielarstwo. Puścili mimo uszu jego narzekanie, zbyt zajęci poszukiwaniem poszczególnych części garderoby w chaosie, panującym w ich dormitorium.
- Ej Rogaczu, co twoje skarpetki robią pod moją poduszką? Wątpliwej świeżości dodam.
- Patrz, znalazłem to pióro, którego szukałeś ostatnio!
- Gdzie było?
- W dzbanku z wodą.

*

Kilka minut później pędzili już korytarzami do klasy transmutacji. Peter gramolił się na końcu, biadoląc o swoim pustym żołądku, a Remus zapewniał ich, że jeśli McGonagall będzie chciała wlepić im szlaban, zwali na nich całą winę. W końcu dopadli drzwi i wbiegli do pomieszczenia. Wszystkie najlepsze miejsca były już pozajmowane, więc Huncwoci musieli usiąść w ławkach na samym przodzie klasy. Ku ich wielkiej uldze, profesor jeszcze nie było. Syriusz opadł na swoje krzesło z należytą gracją, ignorując ciekawskie spojrzenia reszty uczniów. Aktualnie obchodziło go tylko jedno, więc odwrócił się w poszukiwaniu pewnej Ślizgonki. Alyssa siedziała na samym końcu rzędu pod oknem, w ławce z Avery. Rozmawiała z nią o czymś przyciszonym głosem i wydawała się być w dobrym humorze. Zupełnie zignorowała Black’a co nie za bardzo mu się podobało. Nie to, żeby oczekiwał, że po ich wieczornym spacerze coś się zmieni. Ale mogłaby chociaż zerknąć, wystawić język, przewrócić oczami, czy nawet pokazać środkowy palec. Nie lubił być ignorowany.
Drzwi klasy otworzyły się zamaszyście i do środka wkroczyła Minerwa McGonagall, powiewając dumnie połami szaty. Jak zwykle jej włosy upięte były w sztywnego koka, a twarz ściągnięta w surowym grymasie.
- Dzień dobry – wymruczała klasa zgodnym chórem, Syriusz pospiesznie odwrócił się przodem do tablicy. 
- Witam. Black, Potter, Lupin i Pettigrew – zagrzmiała, a wymieniona czwórka wyprostowała się na krzesłach. – Nie róbcie takich niewinnych minek, dobrze wiem, że się spóźniliście.
- Można wiedzieć skąd? – spytał ostrożnie James.
- Trudno było nie zauważyć, skoro pędziliście na łeb na szyję przez cały zamek – odarła, a w klasie rozległy się ciche śmiechy. – Mijaliście mnie na schodach i doszłam do wniosku, że ten kto pierwszy dotrze do klasy wygra. Wygraliście więc brak szlabanu, ale niech mi to będzie ostatni raz! – Huncwoci odetchnęli z ulgą. – A teraz przejdźmy do tematu dzisiejszych zajęć.

*

Syriusz wychodził właśnie z Wielkiej Sali po zjedzeniu lunchu. Był sam, bo Peter musiał zjeść dodatkową porcję, jako rekompensatę za brak śniadania, James podrywał przy stole Evans, a Remus już dawno udał się do biblioteki. W drzwiach wpadła na niego dziewczęca postać.
- Kurwa. Uważaj jak chodzisz – syknęła wojowniczo, bądź co bądź sprawczyni zdarzenia.
- No chyba.. – urwał, gdy dziewczyna uniosła głowę, by spojrzeć mu w twarz.
Cudowne, duże oczy spoglądały na niego groźnie, spod zmarszczonych gniewnie brwi. Nie dało się jednoznacznie określić ich koloru, były ciemno zielone z jasnymi, brązowymi plamkami i Syriusz bardzo je lubił.
- Black.
- Adams.
Stali tak przez chwilę, a potem obydwoje spróbowali się wyminąć, a że wybrali tę samą stronę, skutkiem było ponowne zderzenie. Alyssa zacisnęła wargi, najwyraźniej powstrzymując cisnące jej się na usta obelgi, a Syriusz stłumił śmiech. Odsunął się na bok, szarmanckim gestem dłoni zapraszając ją do wnętrza Sali. Dziewczyna prychnęła i z wyniosłą miną, bez słowa, skierowała się w stronę swojego stołu.

*

Równo pięć minut po dzwonku, Alyssa i Roxanne wpadły do klasy obrony przed czarną magią. Poziom decybeli wewnątrz był tak wysoki, że śmiało mogły założyć brak nauczyciela. I miały rację, uczniowie siedzieli na stołach, przekrzykiwali jeden drugiego, wygłupiali się i głośno rechotali. Adams z irytacją potrząsnęła głową, a zaraz potem odgarnęła włosy wpadające jej do oczu.
- Czuję się jak w zoo – westchnęła z rezygnacją Roxanne.
- Oto dorośli czarodzieje, zdający w tym roku najważniejsze testy magiczne i rozpoczynający świetlane kariery w prawdziwym świecie... – zgodziła się Ally. – Coś mi się nie wydaje.
- Podzielam waszą opinię.
Dziewczyny kiwnęły zgodnie głowami, ale zaraz wymieniły zaskoczone spojrzenia i odwróciły się w tył. Stały dokładnie na przeciwko wysokiego, młodego mężczyzny. Ciemno blond loki opadał mu na czoło, policzki zdobił kilkudniowy zarost, a przejrzyście niebieskie oczy spoglądały na nie z rozbawieniem, najwyraźniej wywołanym ich zaskoczonymi minami. Gdy mężczyzna uśmiechnął się, w jego policzkach pojawiły się dołeczki. Alyssa musiała przyznać to przed samą sobą – Veronic miała rację. Był zniewalający.
- Yyy no.. – zająknęła się Roxanne.
Chyba właśnie to wybudziło Ally z tego dziwnego zawieszenia. Jej podbijająca serca przyjaciółka oniemiała z powodu mężczyzny? Adams przejęła inicjatywę, uśmiechając się uprzejmie.
- Dzień dobry profesorze – powiedziała i ciągnąc za sobą Avery, ruszyła na poszukiwania jakiejś wolnej ławki.
Zaaferowani sobą uczniowie, nie zauważyli do tej pory przybycia nauczyciela. Mężczyzna przeszedł klasę, stając za swoim biurkiem i kilkukrotnie stukając w nie knykciami. Dźwięk ten zginął między głośnymi rozmowami. Ally rozsiadła się wygodnie na krześle i z zainteresowaniem oglądała jego wysiłki. Mężczyzna postanowił najwyraźniej nie marnować więcej czasu, bo wyjął swoją różdżkę i nie wypowiadając zaklęcia, machnął nią zamaszyście. Niewidzialna siła porwała uczniów w powietrze i każdy wylądował na swoim krześle. Z niektórych gardeł wyrwały się zdziwione okrzyki protestu. Meble przysunęły się do blatów i po chwili cała klasa, siedziała grzecznie na swoich miejscach. Wszyscy rozglądali się z zaskoczeniem, a gdy dostrzegli stojącego za pulpitem nauczyciela, natychmiast spotulnieli.
- Dzień dobry – odezwał się profesor spokojnym tonem. Alyssa natychmiast dosłyszała obcą nutę w jego głosie i znów musiała zgodzić się z Veronic – akcent też miał zniewalający. – Nazywam się William Blake i będę was w tym roku uczył obrony przed czarną magią.
Po jego wypowiedzi w klasie zapadła głucha cisza. Ally z rozbawieniem rozejrzała się dookoła. Niektóre dziewczyny miały wyraźny kłopot z powstrzymaniem ślinienia, wpatrywały się w nauczyciela cielęcym wzrokiem. Najwyraźniej nie podobało się to  ich szkolnym kolegą, bo nie byli tak ciepło nastawieni do mężczyzny.
- Coś nie tak? – spytał Blake z uśmiechem, gdy cisza przedłużyła się.
- Nie jest pan za młody na nauczyciela? – rzucił ktoś hardo z tylnych ławek. Adams nie zdziwiła się, dostrzegając Rogera, dumnie rozpartego na swoim miejscu.
- Właściwie to niedawno skończyłem dwadzieścia jeden lat, więc owszem, mogę odbiegać wiekiem od innych waszych profesorów. Jednak zapewniam was, że moje zdolności są wystarczające, by zajmować to stanowisko. Przynajmniej według dyrektora – odparł, wbrew przewidywaniom Ally, łagodnie. – Śmiało, jeśli macie jakieś pytania to bez krępacji, postaram się na nie odpowiedzieć.
Alyssa miała wrażenie, że któraś z uczennic wypali zaraz ‘umówisz się ze mną?’, więc postanowiła interweniować.
- Jest pan tylko cztery lata starszy od nas, a jednak nie widziałam pana nigdy w Hogwarcie – zauważyła.
William Blake przeniósł na nią bystre spojrzenie, niesamowicie błękitnych oczu i przyjrzał jej się z uwagą. Nie zarumieniła się, nie uśmiechnęła, nawet nie drgnęła. Zachowała poważny, beznamiętny wyraz twarzy, odwzajemniając jego spojrzenie.
- Bardzo trafna uwaga – pochwalił ją, co nie zrobiło na niej większego wrażenia. Klasa milczała, w oczekiwaniu na kontynuację. – Tak się składa, że nigdy nie uczęszczałem do Hogwartu. Skończyłem małą, prywatną szkołę czarodziejską w Wali. Znacznie różniła się od tego zamku, była rygorystyczna, staroświecka i bardzo trzymała się tradycji. Po otrzymaniu dyplomu przez ponad trzy lata podróżowałem po świecie, a potem zamieszkałem na krótko w Londynie. Gdy dowiedziałem się, że dyrektor Hogwartu szuka nauczyciela, natychmiast zgłosiłem się na to stanowisko. Jeszcze jakieś pytania? – klasa milczała. – Nie? Dobra, przejdźmy do spraw organizacyjnych. Opowiem wam pokrótce czego będziemy się uczyć w tym roku i jak będą wyglądały nasze lekcje. Na drugiej godzinie zaczniemy już realizować pierwszy z tematów.

*

Półtorej godziny później Alyssa wyszła z klasy, ciągnąc za sobą Roxanne. Avery chciała dołączyć do grupki dziewczyn, okupujących biurko profesora i rozpocząć z nimi walkę o jego względy. W teorii, czyli w praktyce znaczyło to podlizywanie, czarujące uśmieszki i wypytywanie o jego podróże.
- Daj spokój! – wrzasnęła w końcu Adams, gdy ciągnięcie za sobą stawiającej opór dziewczyny, zaczęło się robić kłopotliwe. Stanęła na przeciwko niej na środku korytarza, zupełnie nie przejmując się tym, że tarasuje ruch i chwyciła ją za ramiona, potrząsając gwałtownie. – Nie zachowuj się tak ŻAŁOŚNIE z łaski swojej! Roxanne Margaret Constance Avery robiąca szczenięce oczka do jakiegoś kolesia?! Czy tylko mi to nie pasuje? Co się stało z zasadą zdobywania i porzucania?
- Aaaach – westchnęła Roxanne, jakby wybudzając się ze snu. – Tak, masz rację. Nie jestem tak żałosna jak tamte dziunie, nie muszę się tak mizdrzyć, żeby zdobyć uwagę faceta. A tak w ogóle to zabieraj łapy, krew mi nie dopływa do rąk. A te pazury? Uważaj na bluzkę, to jedwab! – Alyssa zwolniła żelazne uściski na ramionach Roxanne i uśmiechnęła się zwycięsko.

Pozwoliła wyminąć się przyjaciółce, która najwyraźniej musiała odzyskać poczucie własnej wartości, bo ruszyła korytarzem, kręcąc ponętnie biodrami. Automatycznie wzrok męskiej części tłumu uczniów wlepił się w nią z pożądaniem, gdy pełnym gracji ruchem odgarniała długie, złote włosy. Ally szła kilka kroków za nią, tłumiąc chichot, gdy jakiś dzieciak z Gryffindoru upuścił książki, porażony mocą jej powłóczystego spojrzenia. Adams pokręciła tylko głową z politowaniem.

___________

Edit 01.01.2014
Aaaaach, moim zapominalstwem oburzam czytelników, Chusteczko to się więcej nie powtórzy xD

W każdym razie z okazji Nowego Roku życzę wszystkim czytelnikom spełnienia najskrytszych marzeń i bla bla blaa, kasiory, miłości i tak dalej i tak dalej.. ogólnie wszystkiego najlepszego. Oby nadchodzący rok był lepszy od poprzedniego, ale trochę gorszy od kolejnego. Serdecznie pozdrawiam ♥

6 komentarzy:

  1. Jak to tak? Bez żadnych życzeń noworocznych, bez piśnięcia słówkiem na zakończenie rozdziału, nic? ...... Ale że serio nic? Dobra, to jest dziwne chyba tylko dla mnie, bo ja nie potrafię się tak wypiąć na czytelników xd Nie żebym narzekała, ale zawsze mi tak jakoś dziwnie, jak Autorka nie daje od siebie słóweczka na pożegnanie rozdziału...

    A tak całkiem poważnie, to otrzymujesz ode mnie całkowitą zgodę, na dręczenie mnie przypomnieniami, że mam przeczytać i skomentować Ci notkę. Bo wiesz, do mnie to trzeba prostymi sygnałami takimi jak "Czytaj, chamie, bo jak nie...", bo inaczej nie trafia xd I tak z dwa razy dziennie, to wtedy wyperswadujesz na mnie systematyczność. Polecam!

    A co do notki(tek), to powiem Ci, że bardzo, ale to bardzo polubiłam twoje poczucie humoru :3 I wszystkie postacie za ich naturalność - zdecydowanie tym zbierasz plusy. Nie lubię, kiedy bohaterowie są przesadzeni w jedną, albo drugą stronę, a ci jakoś tak wychodzi, że są wyważeni. Alyssa niby jest wredna, ale nie do końca, bo jednak jest zabawna i - o zgrozo! - czasem opanowana, tak jak na scenie w lesie i medytacji. Veronic - jak tak wpadła do tej jadalni, to skojarzyła mi się z moją koleżanką ze studiów, co zawsze z taką jedną się strasznie ekscytują wszystko i opowiada tak bardzo energicznie i nie ważne, czy ktoś słucha xd Ale serio, bo ta koleżanka moja z kolei się zachwycała dupą faceta od fizyki, a Veronic seksownym, młodym nauczycielem. Jak tu ich nie skojarzyć? Jak jej nie polubić, skoro taka urocza jest? Nijak. No i Black *,* To jest po prostu facet, którego chciałabym mieć <3 Jak wywalił tekstem z erekcją, to myślałam, że z łóżka spadnę ze śmiechu xd Serio, trafił w 10-tkę. Ale coś tak czułam, że walnie czymś sprośnym :3 Rozciąganie aż się o to prosi!!!!

    No dobra, ale co ten cały nauczycielek tu nam nabroi? Bo nie mam wątpliwości, że coś na pewno odwali. Nie po to go wyciągnęłaś na piedestał, żeby go teraz z niego bez skrupułów zwalić. O! A może będzie zarywał do naszej Alyssy, a Black ją ochroni przed tym przystojnym, zajebistym nauczycielem ? (o ile jest przed czym bronić. ja to bym poszła, nie zastanawiałbym sie.... chociaż nie, to blondyn, nie? Ech, to ja zaklepuję wtedy Blacka! Niech psor bierze Adams, hy hy :3 *chciwa chusteczka*)

    Dum, dum, dum.. ten komentarz jest takie trochę bez sensu, ale musisz mi wybaczyć, bo dziś mam zbyt dobry humor. To chyba dlatego, że już jutro Sylwester i w końcu ten 2013 rok się skończy. Przeklęta 13-stka, niech spada! Tak więc, kończę.

    Pozdrawiam i WENY! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha ale życzenia są to najważniejsze ♥♥♥
    W ogóle jakoś nie wchodziłam tu bo stwierdziłam,że już przed sylwestrem nie będziesz miała czasu żeby coś napisać i dodać. Ale weszłam i się cieszę. :3
    awghagsdfhgasfajhahafs Ten rozdział jest taki cudowny. Umieram. Kocham blogi, w których akcja, miłość i ogólnie wszystko tak spokojnie, delikatnie i subtelnie się rozwija. Nic nie jest gwałtowne tylko takie słodkie i urocze. I Ally chyba powoli przestaje nienawidzić Syriusza. Znaczy chyba bardzo bardzo bardzo powoli,ale wydaje mi się,że jednak przestaje. I coś zaczyna do niej docierać. Awgfdwhfsagwrwegfhdah <3
    Włączył się we mnie fangirling jak czytałam o tym ich spacerze. Wreszcie coś się dzieje! I są tacy cudowni. Czemu Ally nadal jest taka wredna? Przecież widać na pierwszy rzut oka widać,że coś ich ciągnie do siebie mmmm.
    Wiesz co kocham robić? Rozpisywać się w komentarzach na 15236318264321 różnych tematów często kompletnie odbiegających od rozdziału i dorzucać wątki typu : 'Wydaje mi się' 'Mam nadzieję' 'Oni chyba...' Haha

    Życzę Ci wytrwałości w życiu pisarskim, abyś miała częste napady weny twórczej. Takiej historii jak historia Ally i Syriusza, abyś w przyszłości dostała list z Hogwartu (masz mi opowiedzieć jak tam jest,jak już się dostaniesz!), no i tradycyjnie szczęścia,abyś spełniła wszystkie swoje noworoczne postanowienia i aby wszystko Ci się w życiu poukładało jak najlepiej. Kocham Cię! ♥
    Czekam na nowy rozdział z nową dozą fangirlingu! <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach. Zapomniałam. To był chyba najdłuższy, albo jeden z najdłuższych rozdziałów. Takie szczęście. Wszystkie mogą być takie długie i pełne takich akcji. :3
      Pozdrawiam ♥

      Usuń
    2. Ej normalnie ty to masz wyczucie! :D Od dwóch godzin wyszukuje foty, żeby uzupełnić zakładkę bohaterów, już mam gotowe, daje podgląd i widzę twój komentarz odnośnie wyglądu profesorka xD no to już możesz sprawdzić ;D
      Dziękuje z całego serducha za wszystkie miłe słowa i nowo roczne życzenia, kocham ♥

      Usuń
  3. Zostałaś nominowana do Liebster Award.
    Więcej informacji tutaj :)
    http://wilczyca-musi-umrzec.blogspot.com/2014/01/post-informacyjny-liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne! Naprawdę, piszesz tak, jakbyś już była fachowcem, dziewczyno. Te dialogi, wydarzenia są tak realistyczne. Wygląda na to, że wynalazłaś urządzenie do przeglądania myśli i nieużytych pomysłów J. K. Rowling. Serio-serio. Wszystko wskazuje, że Alyssa Adams przechodziła korytarze Hogwartu kilkanaście lat przed Harrym. Ona zwyczajnie wryła się w moją pamięć. Gratuluję.
    Love, A.

    OdpowiedzUsuń

Mile widziane wszelkie sugestie, pochwały, nagany i ogólnie Wasze opinie na temat bloga. Bardzo miło jest przeczytać, że ktoś docenia moją pracę i wyraża to w komentarzu, dlatego za każdą notkę szczerze dziękuję ;3

Szkielet Smoka Panda Graphics