poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 10


- Na Merlina, Łapciu litości... 
Syriusz, do tej pory wiercący się niespokojnie w fotelu przed kominkiem, znieruchomiał i spojrzał zdziwiony na James’a. 
- O co ci chodzi? – spytał opryskliwie, gdy chłopak nie odpowiedział, za to uśmiechnął wszechwiedząco. 
- Właśnie o to. 
- Możesz podać więcej szczegółów? 
Remus podniósł wzrok znad zapisywanego właśnie pergaminu i przyjrzał się Syriuszowi krytycznie. 
- Warczysz na każdego kto ośmieli się do ciebie odezwać, nie potrafisz usiedzieć w miejscu, ochrzaniłeś jakieś dzieciaki bo za głośno się śmiały i wepchnąłeś paczkę ciastek do gęby Glizdogona, bo nakruszył ci na poręcz fotela. Mam wymieniać dalej?
James zachichotał pod nosem, opierając głowę o ramię piszącej wypracowanie Lily. Dziewczyna nie zepchnęła go, tylko dlatego, że z zaciekawieniem wpatrywała się w Syriusza. Ten natomiast zamyślił się chwilę, szukając w głowie riposty. W końcu jednak prychnął pod nosem i założył ręce na piersi. James wtulił twarz w sweter Evans, tłumiąc rechot. 
- Nie uważacie, że ten cały Blake jest jakiś podejrzany? – spytał Black, po kilku minutach względnego spokoju. 
- Nie podoba ci się to, że macie podobne nazwiska? – zagadnął Peter z pełnymi ustami. 
- Raczej to, że jego wierne do tej pory fanki zmieniły obiekt westchnień – poprawiła go Lily, uśmiechając się szeroko. 
- Chyba sobie kpisz. 
- Och tak? Słyszałam ostatnio jak dwie Krukonki sprzeczały się na temat tego, która pierwsza go poderwie. 
- To jeszcze nic nie znaczy. Nie zdetronizował mnie żaden podstarzały...
- Ma dwadzieścia jeden lat – wtrącił Lupin, ale Syriusz całkowicie go zignorował. 
- Udowodnij – rzuciła Lily, patrząc wyzywająco na Black’a. 
Nie trzeba go było długo namawiać, rozejrzał się po Pokoju Wspólnym Gryffindoru i w końcu zatrzymał spojrzenie na przechodzącej obok, niskiej szatynce. 
- Ej ty! 
Dziewczyna zatrzymała się gwałtownie, wyraźnie zdziwiona. Syriusz zeskoczył z fotela, podchodząc do niej szelmowsko. Stanął bardzo blisko, a ona wyraźnie się zarumieniła, pod naporem jego intensywnego spojrzenia. 
- Jestem Syriusz... Syriusz Back – wyszeptał, całując jej dłoń. 
Policzki szatynki pokryły się mocną czerwienią. 
- W-wiem... – wymamrotała speszona.
- Umówisz się ze mną? – spytał Black prosto z mostu. 
Dziewczyna pisnęła zaskoczona, jednocześnie energicznie potakując głową. 
- Świetnie. To do zobaczenia. 
Puścił jej oczko i zostawił osłupiałą na środku pomieszczenia, wracając na zajmowany wcześniej fotel. Remus wyglądał na rozbawionego, James zginał się w pół, obejmując rękami brzuch i dusząc się ze śmiechu, a Peter wydawał się być zazdrosny o łatwość, z jaką przychodziło Syriuszowi podrywanie dziewczyn. Mina Lily wyrażała natomiast zdegustowanie, pomieszane z niedowierzaniem. 
- I jak?
- Nawet nie spytałeś jej o imię! O podaniu dokładniejszego miejsca spotkania już nie wspomnę...
- A ona i tak prawie posikała się z podekscytowania – wymamrotał Potter do swoich kolan. 
- Pragnę więc wszem i wobec rozwiać wszelkie wątpliwości niedowiarków, dotyczące mojego ciągle idealnie działającego, uroku osobistego – oświadczył Syriusz, patrząc wymownie na Lily. 
Dziewczyna prychnęła pod nosem, kręcąc głową ze zgorszeniem. Wróciła do pisania wypracowania. 
- Czemu tak w ogóle pytałeś o Blake’a? – zagadnął Remus, odkładając pióro i wyciągając się wygodnie na fotelu.
Pełen samozadowolenia uśmieszek natychmiast spełzł z warg Syriusza, a on najwidoczniej przypomniał sobie o swoim złym humorze. 
- No? – pogonił go James, widząc niespotykanie ociąganie u przyjaciela. 
- Zaprosił Adams na herbatkę – wyrzucił w końcu z siebie, marszcząc gniewnie brwi. 
- I co z tego? – wydukał Peter z ustami pełnymi czekolady. 
- Na herbatkę? Serrio? – James ponownie dostał napadu wesołości. 
- Pewnie to tylko taki szyfr, a tak naprawdę... – zaczęła Lily, uśmiechając się złośliwie. 
- Nawet mnie nie denerwuj Evans – warknął Black. 
- A jest to powodem twojej złości, bo...?
- Daj spokój Remusie, który normalny nauczyciel zaprasza ucznia do swojego gabinetu na herbatę? 
- Na pewno nie Binns, bo wszystko by przez niego przeleciało...
- Zamknij się! 
- Tak James, nie przeszkadzaj, to poważna sprawa – poparła Syriusza Lily, a ilość sarkazmu w jej głosie była wręcz namacalna. 
Black zmierzył ich wszystkich spojrzeniem pełnym wyrzutów i opadł na oparcie fotela, mimiką twarzy dobitnie pokazując swoje niezadowolenie. 
- Dobra, ale teraz serrio. Jest podejrzany bo zaprosił ucznia na herbatkę, czy jest podejrzany bo zaprosił Adams na herbatkę? – spytał James, zagryzając wargi, by nie wybuchnąć śmiechem. 
Syriusz wydał z siebie niezidentyfikowany, obrażony pomruk. 
- Są też dobre strony tej sytuacji – pocieszył go Lupin. – Rozgłoś, że utrzymuje nieprzyzwoite kontakty z uczniami, a wtedy go wywalą. 
- A przy okazji wywalą Adams, a ona mnie znienawidzi. 
- O! – wykrzyknęła nagle Lily, patrząc na niego z entuzjazmem. 
- Co?
- Za późno – dodała grobowym tonem. 
Potter wetknął sobie pięść do ust, tłumiąc parsknięcie. 
- Umieram ze śmiechu – wyburczał Syriusz, patrząc na nią spode łba. 
- Ile już trwa ta twoja obsesja?
Black’owi nie spodobał się dobór słów użytych przez Remusa, więc delikatnie mu to zasygnalizował, kopiąc go pod stołem w piszczel. 
- To jest miłość stary! – poprawił go James. 
- O! To przepraszam w takim razie! 
- Tak, nabijajcie się dalej, głupie kutasy. Nie zdziwcie się, jak was kiedyś poduszę we śnie. 
- No? – ponaglił go Lupin, ignorując wyraźną groźbę. 
Niezadowolenie zniknęło z twarzy Syriusza, gdy zapatrzył się w przestrzeń, rozpamiętując wcześniejsze lata. 
- Początek pierwszej klasy – zaczął w końcu, wyginając wargi w delikatnym uśmiechu. – Kiedy wylała kociołek Eliksiru Rozdymającego na głowę Smarkerusa. 
Zebrani wybuchnęli śmiechem, z zadziwiającą dokładnością pamiętając to zdarzenie. 
- Ale po cholerę? Tego już nie pamiętam, wiem tylko, że pierwszy raz słyszałem żeby ktoś tak głośno wrzeszczał. Przebijała nawet moją matkę! Zakochałem się w niej jakoś tak pomiędzy momentem kiedy uszy Smarka sięgały ziemi, a finezyjnymi przekleństwami, które wykrzykiwała, jak mierzył w nią różdżką. 
- Ej Evans. Ty się z nim wtedy psiapsiółkowałaś, o co poszło? – James szturchnął Lily łokciem, na co ona spojrzała na niego groźnie, błyskawicznie mu oddając. 
- O ile dobrze pamiętam, to pokłócili się o to, kto uwarzył lepiej eliksir. Severus chciał wrzucić do jej kociołka rzepę eneryczną, żeby zneutralizować jego działanie, ale Alyssa była szybsza – mimowolnie zachichotała. 
- To był chyba pierwszy eliksir, który przygotowywaliśmy samodzielnie, nie? – Pettigrew brał raczej bierny udział w rozmowie, bardziej zajęty pochłanianiem słodyczy, ale od czasu do czasu wtrącił swoje trzy knuty. 
- Miłość od pierwszego warzenia... – podsumował James z rozmarzeniem. 
- Tak, wzruszyłem się. Najbardziej romantyczne w tym wszystkim było to, że kiedy do klasy wrócił Slughorn i zobaczył ten burdel...
- Adams zwaliła całą winę na mnie – przerwał Remusowi Syriusz, uśmiechając się do swoich wspomnień. 
- Połowa klasy cię poparła, ale wystarczyło kilka krokodylich łez, żeby to jej Ślimak uwierzył – uzupełniła Lily. 
- I wtedy dostałem swój pierwszy szlaban w Hogwarcie. 
- A ona nienawidzi cię od momentu, kiedy...? – drążył dalej Lupin, najwyraźniej dobrze się bawiąc. 
- Kiedy tydzień później, w ramach zemsty, zabarykadowałem ją w pustej klasie, wcześniej wrzucając do środka worek łajnobomb – odpowiedział z rozbawieniem Syriusz. 
- Och nie bądź taki skromny Łapciu. Myślę, że to jeszcze mogłaby ci wybaczyć, jeślibyś ładnie przeprosił. Ale potem Irytek wleciał do tej klasy i wylał na nią miód, a kiedy wreszcie udało jej się wyjść, przed drzwiami czekał na nią worek z pierzem.
Wypowiedź James’a zwieńczył głośny śmiech Lily.
- Serrio Black? Nie wpadłeś na nic bardziej ambitnego? No geniusz zła po prostu. 
- Hej, prawdziwym wyczynem było namówienie Irytka do współpracy! 
- Tak, chyba z dumą możesz się nazwać jedynym uczniem, który tego dokonał – Syriusz skłonił się, słysząc pochwałę Remusa i zupełnie nie przejmując się jego ironicznym tonem.  
- Ale nie bardzo mu się to opłaciło bo Adams okazała się równie dobra w przekonywaniu i potem nasłała na Irytka Krwawego Barona – przypomniał Peter. 
- A tak, zapomniałem. Mnie potem zrzuciła z miotły, na pierwszej lekcji latania i...
- I tak to już wszystko trwa od kilku lat – dokończył James z szerokim uśmiechem. 


________________




Aaaaaach, aż się łezka w oku kręci ♥
Nie tylko dlatego, że to już taki mini jubileusz dziesiątego rozdziału, ale chyba częściej muszę opisywać jakieś akcje z przeszłości.. No takie rozkoszne dzieciaczki próbujące się nawzajem udupić :D
Jakiś taki krótki ten rozdział (jak zwykle) i składa się prawie wyłącznie z dialogów (co jest do mnie bardzo niepodobne), no ale jakoś tak fajnie pisze mi się te bezsensowne rozmowy Huncwotów (+ Lily)

Pozdrawiam, buziaki ;3




2 komentarze:

  1. Świetnie! Czekałam na taki rozdział z Huncwotami. Nie przesadzaj, nie liczy się ilość, tylko jakość. To nic, ze rozdział krótki, ważne, ze ciekawy ;)
    Ehh tam, ja lubię dialogi. Nie ma co, takie wspominanie z przyjaciółmi dawnych czasów... no me gusta. Pisz★.
    Oceniam na pięć gwiazdek, hehe.
    ★★★★★
    Życzę weny.
    Love, A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny! Szkoda, że nie na momentów Alyssy i Syriusza, ale i tak jest ciekawy. :)
    Wiesz co chętnie bym przeczytała? Rozdział, w którym opisana więcej niż jedna sytuacja, coś będzie się działo i będą w nim momenty życia codziennego. Wiem wymyślam haha
    Już dawno przeczytałam rozdział, ale nie miałam czasu dodać komentarza. Także przepraszam,ale już jestem hihi
    Doczekać się nie mogę kolejnego rozdziału! Życzę weny!
    Kocham Kocham Kocham
    Eve

    OdpowiedzUsuń

Mile widziane wszelkie sugestie, pochwały, nagany i ogólnie Wasze opinie na temat bloga. Bardzo miło jest przeczytać, że ktoś docenia moją pracę i wyraża to w komentarzu, dlatego za każdą notkę szczerze dziękuję ;3

Szkielet Smoka Panda Graphics