poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział 3



    Alyssa była dość wyluzowaną osobą. Nie przejmowała się sprawami, które dla innych stanowiły wielki kłopot i w zasadzie większość rzeczy zupełnie jej nie obchodziła. Jednym z jej nielicznych, ale za to bardzo intensywnych problemów, było wstanie rano z łóżka. Uwielbiała wylegiwać się w miękkiej, ciepłej pościeli i najchętniej przespałaby całe życie. Ale niestety ktoś miał wobec niej inne plany.
- Wstawaj mówię, zaraz śniadanie! – Roxanne od kilku minut wytrwale szarpała ją za ramię.
- Olej ją, może w końcu zarobi porządny szlaban za spóźnienie i to ją czegoś nauczy – poradziła jej Pati z wnętrza łazienki.
- A ty nie przesadzaj z kredką do oczu – rzuciła Veronic, rozczesując swoje loki.
- A ty z krótkością swojej spódniczki!
Dziewczyny zaczęły się kłócić, ale nawet to nie wybudziło Alyssy. Wreszcie, zirytowana Roxanne, postanowiła sięgnąć po bardziej stanowcze argumenty i podniosła ze stolika nocnego swoją różdżkę.
- Aquamenti! – twarz Adams i pościel dookoła niej została zmoczona obfitą ilością wody. Dziewczyna błyskawicznie zerwała się do siadu i rozejrzała dookoła w poszukiwaniu winowajcy.
- Co ty kurwa odwalasz? – warknęła do blondynki, ocierając twarz skrawkiem kołdry.
- Ależ nie ma za co Ally, dbanie o to, byś nie zaspała pierwszego dnia szkoły jest przecież obowiązkiem najlepszej przyjaciółki i zrobiłam to z najwyższą przyjemnością – sarknęła Roxanne, patrząc na nią chłodno.
- Jestem ci niezmiernie wdzięczna – burknęła, gramoląc się z łóżka.
Wszystkie trzy dziewczyny były już gotowe i stały przy drzwiach, patrząc na nią wyczekująco. Adams przejrzała się w wielkim lustrze wiszącym na ścianie koło szafy. Przedstawiała sobą obraz nędzy i rozpaczy - potargane włosy, rozmazany, wczorajszy makijaż i wygniecione ubrania. Westchnęła z rezygnacją.
- Zajmijcie mi miejsce przy stole, idę się umyć.
Nie czekając na ich reakcję, wyjęła czyste ubrania i zniknęła za drzwiami łazienki. Pomimo pośpiechu, prysznic i doprowadzenie się do porządku zajęło jej kilkanaście minut. Weszła do dormitorium w materiałowych, czarnych spodniach, luźnej, krzywo zapiętej koszuli i z wciąż wilgotnymi włosami. Wsunęła na stopy tenisówki, a na ręce założyła masę kolorowych, różnorakich bransoletek. Srebrno szmaragdowy krawat przerzuciła sobie przez szyję i w biegu ozdobiła jeszcze środkowy palec prawej ręki wielkim pierścieniem, z zielonym oczkiem. Będzie się ładnie prezentować, gdy poczuje potrzebę pokazania komuś wulgarnego gestu. Takiemu Black’owi przykładowo. Wypadła z dormitorium i w biegu pokonała korytarz, Pokój Wspólny, loch i w końcu sale wejściową. Przeszła przez próg Wielkiej Sali odrobinę zasapana. Śniadanie dobiegało końca, wychowawcy rozdali już plany lekcji prawie wszystkim uczniom. Ally opadła na ławkę przy swoim stole, a Roxanne podała jej kawałek pergaminu.
- Zaczynam od trzech godzin eliksirów! – jej twarz rozjaśnił uśmiech, gdy tylko spojrzała na swój rozkład. Wgryzła się w tosta z dżemem, podsuniętego jej przez Greengrass. – A wy?
- Ja mam najpierw starożytne runy – mruknęła Pati.
- Wróżbiarstwo – oświadczyła Veronic.
- A mój plan niczym nie różni się od twojego – dokończyła zadowolona Roxanne.
- Przed obiadem mam obronę, opowiem wam o nowym nauczycielu – ostatnie słowo Veronic wypowiedziała z niechęcią, jak zwykle zakładając najgorsze.
Wielka Sala prawie całkowicie opustoszała, więc Ślizgonki też już wstały, nie chcąc spóźnić się na pierwszą lekcję. Alyssa jeszcze dopiła swoją kawę i ruszyła z powrotem do dormitorium, zabrać książki i pelerynę.

*

Ally opierała się o ścianę, tuż pod drzwiami klasy z eliksirów. Profesor Slughorn spóźniał się już kilka minut, ale nie to było powodem jej rozdrażnienia, choć chciała zacząć swoją ulubioną lekcję jak najszybciej. Prawdziwy powód stał dokładnie na przeciwko niej i bezczelnie się na nią gapił, wykrzywiając przy tym złośliwie wargi.
- Na Merlina, zaraz mu przywalę – syknęła pod nosem.
Roxanne, stojąca obok niej, obrzuciła ją karcącym spojrzeniem. Pewnie uważała, że powinna być wdzięczna, za zainteresowanie, jakim obdarzał ją jeden z największych przystojniaków w szkole.
- No jak Salazara kocham, nie wytrzymam – wymruczała znowu, po kilku minutach. Jej problem najwyraźniej miał całkiem dobry słuch, albo czytał z ruchu warg, bo zachichotał pod nosem.
- Jakiś kłopot Adams? – spytał Syriusz, odpychając się od ściany i podchodząc bliżej.
- Ty jesteś moim kłopotem Black – warknęła, nienawidząc tego, że musi zadrzeć głowę, by spojrzeć mu w oczy.
- Och tak mi przykro – zakpił uśmiechając się zniewalająco.
- Dlaczego niby wybrałeś te same przedmioty co ja? – założyła ręce na piersi, wydymając usta i całkowicie zdając sobie sprawę z tego, że wygląda teraz jak naburmuszona gówniara
- Bo cię uwielbiam i pragnę spędzać z tobą jak najwięcej czasu – odparł poważnym tonem, chociaż efekt zepsuł sekundę później, parskając śmiechem.
Ally ostentacyjnie odwróciła głowę, prychając zdegustowana.
- Nie zdziwiłabym się – oświadczyła wyniośle.
- Ktoś tu ma zawyżoną samoocenę, co?
- I słusznie. Ktoś tu drażni mnie samą swoją obecnością, więc byłabym wdzięczna, gdyby stanął kilka metrów dalej.
- Co mówisz Adams? Chcesz żebym usiadł z tobą w jednej ławce na eliksirach? – przysłuchująca się ukradkiem ich rozmowie Roxanne, zaśmiała się cicho. Syriusz uśmiechnął się dumnie, natomiast Alyssa obrzuciła przyjaciółkę wściekłym spojrzeniem. Zdrajczyni..
- Goń się – burknęła, szturchając go w ramię, ale ani drgnął. 
- Co tam Adams? Mam ci pomóc w lekcji bo zupełnie nie radzisz sobie z eliksirami i nie potrafisz nawet zagotować wody w kociołku? – kontynuował Syriusz.
W dziewczynie zawrzało ze złości. Nie dość, że nienawidzi go z zasady, to jeszcze śmie obrażać jej umiejętności w ważeniu eliksirów?
- Zaraz zginiesz – wycedziła przez zaciśnięte zęby, wyszarpując różdżkę z kieszeni szaty.
Black trzymał już swoją w wyciągniętej ręce. Odsunął się kilka kroków, odrzucając na bok torbę z książkami. Po jego twarzy ciągle błąkał się leniwy uśmiech, choć oczy czujnie lustrowały przeciwnika. Tak naprawdę, brał rozzłoszczoną Ally na poważnie, choć jego umyślnie lekceważąca postawa wskazywała na coś zupełnie innego. Uczniowie otaczający ich, nagle umilkli i z uwagą śledzili wydarzenia. Każdy pragnął sensacji pierwszego dnia szkoły, a pojedynek miedzy dwójką nienawidzących się uczniów, z rywalizujących ze sobą domów, z pewnością byłby gorącym tematem.
Roxanne jako Prefekt Naczelny poczuwała się zobowiązana do powstrzymania przyjaciółki, nieważne ile razy w przeszłości miała miejsce taka sytuacja. Ruszyła do przodu i już miała zabrać głos, gdy męska dłoń zasłoniła jej usta.
- Spokojnie – usłyszała przy uchu szept. – Przecież nic się nie stanie.
Wyrwała się w uścisku i obróciła na pięcie. Spojrzała prosto w brązowe, wesołe oczy James’a Pottera, ukryte za szkłami okularów.
- Nic się nie stanie!? – powtórzyła piskliwie, podczas gdy za jej plecami padły pierwsze zaklęcia. – Oszalałeś Potter? Najwyżej się pozabijają!
- No co ty? – rzucił lekceważąco James, patrząc ponad jej ramieniem na walczących. – Przecież Syriusz nie zrobi jej krzywdy..
- Nie martwię się o bezpieczeństwo Ally – przerwała mu, zerkając na chwilę za siebie. Gryfon i Ślizgonka stali na przeciwko siebie i mierzyli się chłodnymi spojrzeniami. Chwilę trwali nieruchomo, a gdy podnieśli różdżki zrobili to prawie w tym samym momencie. Zaklęcia zderzyły się ze sobą i odbite, pomknęły w różne strony korytarza. Roxanne dostrzegała wyraźnie zimną furię Alyssy i rozbawienie Syriusza. – Raczej o to, że będzie miała poważne kłopoty jak rąbnie w Black’a czymś niebezpiecznym.
James parsknął śmiechem i spojrzał na nią, jakby opowiedziała niezły dowcip. Nie mogła długo szczycić się jego nikłą uwagą, bo zaraz przeniósł wzrok z powrotem na walczących.
- Adams? Co ona by mogła zrobić? – mruknął, wciąż ze śmiechem w głosie.
- Zdziwiłbyś się – prychnęła. – Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że go nienawidzi. Z wzajemnością zresztą.
Tym razem Potter spojrzał na nią z powagą, chociaż w jego oczach czaił się cień satysfakcji, jakby chciał powiedzieć coś, z czego doskonale zdaje sobie sprawę, ale ona nie ma o tym pojęcia.
- Ona ma rację James – między uczniami przepchnęła się w ich stronę Lily Evans. – Trzeba ich powstrzymać zanim zrobią sobie krzywdę. Albo komuś – dodała w samą porę, gdy jakiś uczeń stojący w pierwszym rzędzie obserwatorów, oberwał odbitym zaklęciem. Padł na ziemię nieprzytomny, a całe jego ciało pokryły długie i ostre kolce.
- Wyjątkowo muszę się zgodzić z Rudą – mruknęła Roxanne, spoglądając na Lily niechętnie. Gryfonka odwdzięczyła się tym samym.
- Dobra dobra, niech już wam będzie – Potter uniósł ręce w poddańczym geście i westchnął ciężko.
Wyjął różdżkę z kieszeni, zmierzwił sobie włosy i uśmiechnął czarująco do Lily. A pojedynkujący się Syriusz zareagował sekundę za wolno. Uśmiech zwycięstwa wypłynął na twarz Ally, gdy jej zaklęcie ugodziło go w pierś. Wyleciał w powietrze i rąbnął o przeciwległą ścianę korytarza. Osunął się na podłogę, zaciskając zęby z bólu, krzyki przerażenia poniosły się wśród uczniów.
- Tym razem przesadziłaś – wywarczał, podnosząc się chwiejnie na nogi i ocierając cienką stróżkę krwi ściekającą mu z ust.
- Och, jak się przejęłam – Alyssa podeszła bliżej, z całej jej sylwetki promieniował tryumf i pewność siebie.
Koło Jamesa pojawił się nagle Remus. Wcisnął, czytaną jeszcze chwilę temu, książkę pod pachę i wyjął własną różdżkę.
- To już chyba zaszło za daleko.
- Cudowny przykład Prefekta Naczelnego, wykonującego swoje obowiązki – wycedziła Avery cierpko.
Lupin wzruszył tylko ramionami. Całą czwórką ruszyli w stronę swoich przyjaciół, którzy stali na przeciwko siebie i obrzucali się wyzwiskami.
- Sev, odczaruj tamtego typka zanim przyjdzie Slughorn – poleciała Roxanne, mijając Snape’a. Nie zwróciła uwagi na jego chłodne spojrzenie, wiedziała, że i tak to zrobi.
Złapała nadgarstek Alyssy w momencie, gdy ta unosiła różdżkę do kolejnego zaklęcia.
- Hej Ally, cicho, już wystarczy – starała się ją uspokoić, jednak tak jak się spodziewała, nie dawało to rezultatów.
- Puszczaj mnie kurwa, muszę go zabić! – wrzeszczała, wyrywając się.
Roxanne zdawało się, że sytuacja jest krytyczna, Ally wykręciła jej rękę i wyrwała się z uścisku. Ale w momencie gdy miała ponownie rzucić się na Black’a, męskie, umięśnione ramię objęło ją w pasie i przytrzymało w miejscu. Tod Zabini trzymał wierzgającą dziewczynę z nieprzeniknionym wyrazem twarzy, chociaż Avery miała wrażenie, że cała ta sytuacja wyłącznie go bawi.
Alyssa jednak była bardzo zawzięta.
- Spierdalaj Zabini – syknęła, mierząc różdżką do tyłu.
- Expelliarmus – zaskoczona dziewczyna w końcu znieruchomiała, rozglądając się za tym, kto śmiał ją rozbroić.
Roxanne odwróciła się, spoglądając na grupę Gryfonów. Syriusz stał, opierając się o ścianę, jego długie włosy były potargane, a na twarzy zastygł grymas wściekłości. Z ust James’a wylewał się cichy potok słów, skierowany do jego ucha, a Lily oglądała bok głowy, którym rąbnął o ścianę. Gdzieś dalej czaił się bezużyteczny Pettigrew, a odrobinę z przodu stał Remus, ze znudzoną miną i różdżką Ally. Napotykając jej spojrzenie, uśmiechnął się kącikiem ust i rzucił jej różdżkę. Złapała ją, chowając do kieszeni.
- Zabieraj łapy.
Wśród uczniów wciąż panowała śmiertelna cisza, więc warknięcie Adams było doskonale słyszalne. Odbijając się echem od ścian lochu zabrzmiało jeszcze groźniej.
- Puszczaj powiedziałam! – wyrwała się, z i tak słabego już, uścisku Toda i odeszła kawałek w bok. Zabini pozwolił jej na to, uznając najwyraźniej, że panuje już nad sobą.
Alyssa poprawiła spadającą jej z ramion pelerynę i odrzuciła z twarzy włosy. Roxanne dawno nie widziała jej tak bardzo wytrąconej z równowagi.
- Witam drodzy uczniowie, przepraszam za spóźnienie, ale wiecie jak to jest. Początek roku szkolnego, dużo papierkowej roboty... – wesoły głos, zbliżającego się profesora Slughorna nagle umilkł.
Horacy zatrzymał się i z uwagą zlustrował otoczenie. Dwie grupki uczniów, ze znienawidzonych domów, stojący na przeciwko siebie i patrzący na siebie wrogo... Korytarz noszący na sobie wyraźne ślady walki i ta ciężka atmosfera...
- Co tu się stało? – spytał surowo, zakładając ręce na swoim pokaźnym brzuchu. Kolorowe guziki od jego bogato zdobionego kaftana zatrzeszczały niebezpiecznie.
Odpowiedziała mu głucha cisza.
- Pytam, więc wymagam odpowiedzi. Ty – wskazał palcem na jakiegoś Puchona. – Odpowiedz.
Chłopak zająknął się, patrząc niepewnie na winowajców. Narażenie się któremukolwiek z nich było czystą głupotą.
- Wszystko w porządku profesorze, zwykła sprzeczka – Roxanne uśmiechnęła się czarująco, w celu załagodzenia sytuacji.
- Panno Avery, więc słucham, może więcej szczegółów. Kto się pokłócił?
Blondynka zerknęła na Ally, a ta westchnęła ciężko i wystąpiła do przodu.
- Ja – mruknęła beznamiętnie.
- Ach Alyssa! Czemu mnie to nie dziwi – głos Slughorna nie był już tak surowy, pozwolił sobie nawet na krótki uśmiech w stronę swojej wychowanki. – Ale do tanga trzeba dwojga, więc..?
- I ja – Syriusz podszedł bliżej, ocierając resztki krwi z brody.
- No i wszystko jasne – profesor zacmokał z przyganą. – Szczerze mówiąc, zdziwiłbym się gdyby chodziło o kogoś innego. I co ja mam teraz z wami zrobić..
- Profesorze, chyba nie chce pan ich karać, dopiero zaczął się rok szkolny..
- Cichutko panno Avery..
- Profesorze, naprawdę nic się nie stało, to tylko zwykła kłótnia, obyło się bez ofiar – Remus kiedy się postarał, był całkiem dobrym kłamcą. Roxanne zagwizdała cicho pod nosem, tłumiąc śmiech.
- Czy to prawda? – Slughorn spojrzał na resztę uczniów, a Avery zamilkła. – Niewinna kłótnia bez ofiar?
Nastąpiło kilka sekund ciężkiego milczenia. Ally namierzyła ucznia, który przez przypadek został zamieniony w jeża. Wyglądał całkiem normalnie, poza tym, że był odrobinę zbyt blady. Spojrzała mu prosto w oczy, uśmiechając się lekko, a on zbladł jeszcze bardziej, odczytując to jako wyraźną groźbę. Po kolei każdy z uczniów niemrawo przytaknął, a Slughorn zatarł ręce z zadowoleniem.
- No skoro tak.. No nic, nie będę karał młodzieży na dzień dobry, bo zniechęcę ich do edukacji. Ale żeby mi to było ostatni raz! Zmykać do klasy, zaczynamy lekcję!
Ale każdy wiedział, że ten występek z pewnością, do ostatnich nie należał. 


__________________________________

Kurde, musiałam dodać rozdział, żeby pochwalić się nowym szablonem :D zawdzięczam go chusteczce aha, gorąco polecam jej blogi, linki znajdziecie w informacjach z boku. 

Pozdrawiam, buziaki ;3

13 komentarzy:

  1. Super piszesz, strasznie ciekawe opowiadanie, nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
    @Tickilaka

    OdpowiedzUsuń
  2. AAAAAAAAA *_*

    Normalnie kocham to opowiadanie <3 jak czytam, to mam wrażenie, jakbym znalazła jakiś nieznany fragment książki, normalnie tak zajebiście :D Cała ta kłótnia, ten pojedynek...strasznie mi się to spodobało <3 Ogółem samo podejście Syriusza do Ally jest świetne i to "Tym razem Potter spojrzał na nią z powagą, chociaż w jego oczach czaił się cień satysfakcji, jakby chciał powiedzieć coś, z czego doskonale zdaje sobie sprawę, ale ona nie ma o tym pojęcia. " ja już wiem o co tu chodzi B)
    "Love is in the air..." *nuci* Mam nadzieję, że nie zdążą się pozabijać, bo romansowanie z duchem jest...dziwne XD"

    Dobra, chyba wysnuwam za daleko idące wnioski, ale pobudzasz moją wyobraźnię <3
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na następny wpis :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyłączam się do nucenia, chociaż absolutnie nie znam melodii.. :D
      Obiecuję, że żadnego dziwacznego duchowego romansu nie będzie xD
      Pozdrawiam i dziękuje ;3

      Usuń
  3. O jejciu wreszcie! Już się doczekać nie mogłam.
    Myślałam,że da im ten szlaban i że może coś do Ally dotrze na tym szlabanie :)
    Przecież to widać od razu,że Black jej nie nienawidzi. Ona jest ślepa,czy jak!?
    Rozkręca się coraz bardziej. Nie mogę się doczekać,aż w końcu akcja całkiem się rozwinie.
    W ogóle to Ally jakoś mi nie pasuje na taką buntowniczkę.
    Wiesz,może mi się tylko wydaje,albo wyobraźnia płata mi figle,ale czy Snape przypadkiem nie czuje czegoś do Adams? Serio jakoś tak mi się wydaje,że traktuje ją jakoś poważniej,inaczej niż tylko przyjaciółkę,ale to tylko moje zdanie i opinia.
    Wiesz,że wchodzę tu codziennie po kilka razy i sprawdzam czy dodałaś już rozdział? A Ty zawsze dodajesz jakoś późno i nie trafiam :((
    Dobra już nie zanudzam. ((:
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Jestem taka niecierpliwa pod tym względem haha
    Życzę weny ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ślepa nie, ale zaślepiona przez swoją nienawiść owszem xD
      Nie nazwałabym Ally buntowniczką.. raczej taką hippiską ze skłonnościami do wpadania we wściekłość, a zwłaszcza przy niewłaściwych osobach ;D na buntowanie byłaby chyba zbyt leniwa
      Co do Snape to sama nie wiem co się jeszcze wydarzy w przyszłych rozdziałach, ale myślę, że na razie jeszcze mu nie przeszło uczucie do Lily.
      Raaany strasznie się cieszę, że tak czekasz na nowe notki i wgl *.*

      Pozdrawiam, buziaki ;3

      Usuń
    2. Snape i Lily? Och no ok.
      W sumie racja,leniwa ta Ally.
      Z czego się cieszyć? :( Haha tak bardzo się wkręciłam ♥

      Usuń
  4. Jak obiecalam, tak robię.
    Wczoraj przeczytałam poprzednie rozdziały, a dziś nadrobiłam ten najnowszy.
    To co powinnam powiedzieć na początku to: Nie jestem fanką Harrego Potter'a, nie przeczytałam ani jednej książki, a filmy oglądałam przysypiając, albo robiąz akurat coś innego. Jednak często natrafiam na opowiadania potterowskie i trochę (naprawde odrobinę) orientuje się w temacie, mniej więcej wiem kto jest kim i komu należałoby kibicować ;) No i korzystając z całych zasobów mojej wiedzy odkryłam, że piszesz o rodzicach Harrego (a raczej o ich pokoleniu). Bardzo polubiłam Ally. Ma dziewczyna charakterek, choć chwilami irytuje jej jakby to delikatnie nazwać... "gówniarstwo" ok, nie było delikatnie. Ale ciesze się, ze jest taka, bo to oznacza, że byc może kiedyś wydorośleje, a niczego nie lubie tak oglądać (czytać) jak pprzemiany wewnetrznej bohatera. Zastanawiam się o co chodzi z Blackiem. Nienawidzi go tak strasznie, że pewnie wczesniej czy później zdarzy im się większy lub mniejszy romans. tak myślę. Ja bym tak to pewnie roziwązała ;D Ale może by tak, ze mnie zupełnie zaskoczysz i losy Ally potoczą się zgoła inaczej niż mnie się wydaje.
    Co do formy pisania nie będe się mądrzyć, ale (matko, jaka ja jestem czepialska :/) zauwazyłam jeden błąd. Konkretnie kontrukcja tego zdania: "Każdy pragnął sensacji pierwszego dnia szkoły, a pojedynek miedzy dwójką nienawidzących się uczniów, z rywalizujących ze sobą domów, z pewnością będzie gorącym tematem." - Jezeli "każdy pragnął" to pojedynek nie "będzie", a raczej "byłby", "był", "mógłby być" gorącym tematem. Czasy się nie zgadzają. Ale poza tym podoba mi się Twój styl pisania, choć czasem się gubie kto co mówi (pewnie przez moją nieznajomośc zupełną kanonu). W każdym razie myśle, że zostane tu na dłużej choćby dla samej Ally, która jak już wspomniałam, niezmiernie polubiłam.
    Uffff koniec tego przydługiego komentarza, pozdrawiam ;)
    I jeśli masz czas zapraszam do mnie na romansidło, coś tam nasmarowałam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O wow, to czuję się zaszczycona, że pomimo nieznajomości kanonu skusiłaś się na zapoznanie z historią, bo będzie to pewnie męczące zajęcie ♥
      Opowiadanie będzie raczej długie, a że i czasy w których się rozgrywa (wojna z Voldemortem) są poważne, to Ally z pewnością zdąży dojrzeć i pokazać nam swoją dojrzałą stronę ;D
      Dzięki za wytknięcie błędu, faktycznie od początku mi coś nie grało w tym zdaniu.. już poprawione :D

      Również pozdrawiam ;3

      Usuń
  5. Tego... No, cześć! :p

    Nie wiem co mam napisać, dlatego komentarz będzie bez ładu i składu... Ale będzie.
    Dobra. Nie lubię gdy ktoś przeklina, dlatego za każdym razem gdy to czytałam, krzyczałam głośno: "PIKACZU!".

    Ale dobra. Opowiadanie mi się podoba, Ally mi się podoba, Syriusz mi się podoba, Roxanne to również ciekawa postać (taka ciekawostka: wiedziałaś, że Roxanne to imię córki Freda Weasley'a i Angeliny Johnson? xd) i zadziwia mnie James, który jest bardzo poważny. Jak na niego, oczywiście.

    I to chyba wszystko. Czekam na następne rozdziały.
    Paaa :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że w trakcie czytania moich rozdziałów dość często będziesz musiała krzyczeć i w końcu wezmą cię za jakąś niesprawną umysłowo ;<
      Cieszę się, że bohaterowie przypadli ci do gustu, akurat tego o córce Roxanne nie wiedziałam :D
      James poważny? Trzeba to zmienić kurde! :D

      Pozdrawiam, buziaki ;3

      Usuń
  6. Współczuję Ally pobudki.
    Kurczę nie chciałabym się narazić Ally.
    Pisz jak najszybciej!
    Zapraszam na daphne-dracon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję za przemiły komentarz na moim blogu. :)
    Cóż, w prologu sytuacje po wojnie opisałam dość ogólnikowo, ale jak zacznę się nad tym rozdrabniać to ten róż od razu zniknie. No, ale koniec o mnie.
    Jedyne zastrzeżenie do powyższego rozdziału to chyba ilość przekleństw. Nie wiem, jakoś nie przepadam za takimi wyrażeniami w opowiadaniach, bo nienaturalnie to wygląda. Poza tym mi się podobało, Syriusz jest ujmujący, a Ally... Ma charakterek, nie powiem.
    Pozdrawiam i życzę weny. :D
    milksop
    [another-dramione]

    OdpowiedzUsuń

Mile widziane wszelkie sugestie, pochwały, nagany i ogólnie Wasze opinie na temat bloga. Bardzo miło jest przeczytać, że ktoś docenia moją pracę i wyraża to w komentarzu, dlatego za każdą notkę szczerze dziękuję ;3

Szkielet Smoka Panda Graphics