Alyssa była dość wyluzowaną osobą. Nie przejmowała się sprawami, które dla innych stanowiły wielki kłopot i w zasadzie większość rzeczy zupełnie jej nie obchodziła. Jednym z jej nielicznych, ale za to bardzo intensywnych problemów, było wstanie rano z łóżka. Uwielbiała wylegiwać się w miękkiej, ciepłej pościeli i najchętniej przespałaby całe życie. Ale niestety ktoś miał wobec niej inne plany.
- Wstawaj mówię, zaraz śniadanie! –
Roxanne od kilku minut wytrwale szarpała ją za ramię.
- Olej ją, może w końcu zarobi porządny
szlaban za spóźnienie i to ją czegoś nauczy – poradziła jej Pati z wnętrza
łazienki.
- A ty nie przesadzaj z kredką do oczu –
rzuciła Veronic, rozczesując swoje loki.
- A ty z krótkością swojej spódniczki!
Dziewczyny zaczęły się kłócić, ale nawet
to nie wybudziło Alyssy. Wreszcie, zirytowana Roxanne, postanowiła sięgnąć po
bardziej stanowcze argumenty i podniosła ze stolika nocnego swoją różdżkę.
- Aquamenti!
– twarz Adams i pościel dookoła niej została zmoczona obfitą ilością wody.
Dziewczyna błyskawicznie zerwała się do siadu i rozejrzała dookoła w
poszukiwaniu winowajcy.
- Co ty kurwa odwalasz? – warknęła do
blondynki, ocierając twarz skrawkiem kołdry.
- Ależ nie ma za co Ally, dbanie o to, byś
nie zaspała pierwszego dnia szkoły jest przecież obowiązkiem najlepszej
przyjaciółki i zrobiłam to z najwyższą przyjemnością – sarknęła Roxanne,
patrząc na nią chłodno.
- Jestem ci niezmiernie wdzięczna –
burknęła, gramoląc się z łóżka.
Wszystkie trzy dziewczyny były już gotowe
i stały przy drzwiach, patrząc na nią wyczekująco. Adams przejrzała się w
wielkim lustrze wiszącym na ścianie koło szafy. Przedstawiała sobą obraz nędzy i rozpaczy - potargane włosy, rozmazany,
wczorajszy makijaż i wygniecione ubrania. Westchnęła z rezygnacją.
- Zajmijcie mi miejsce przy stole, idę się
umyć.
Nie czekając na ich reakcję, wyjęła czyste
ubrania i zniknęła za drzwiami łazienki. Pomimo pośpiechu, prysznic i
doprowadzenie się do porządku zajęło jej kilkanaście minut. Weszła do dormitorium w materiałowych, czarnych spodniach, luźnej, krzywo zapiętej
koszuli i z wciąż wilgotnymi włosami. Wsunęła na stopy tenisówki, a na ręce
założyła masę kolorowych, różnorakich bransoletek. Srebrno szmaragdowy krawat
przerzuciła sobie przez szyję i w biegu ozdobiła jeszcze środkowy palec prawej
ręki wielkim pierścieniem, z zielonym oczkiem. Będzie się ładnie prezentować,
gdy poczuje potrzebę pokazania komuś wulgarnego gestu. Takiemu Black’owi
przykładowo. Wypadła z dormitorium i w biegu pokonała korytarz, Pokój Wspólny,
loch i w końcu sale wejściową. Przeszła przez próg Wielkiej Sali odrobinę
zasapana. Śniadanie dobiegało końca, wychowawcy rozdali już plany lekcji prawie
wszystkim uczniom. Ally opadła na ławkę przy swoim stole, a Roxanne podała jej
kawałek pergaminu.
- Zaczynam od trzech godzin eliksirów! –
jej twarz rozjaśnił uśmiech, gdy tylko spojrzała na swój rozkład. Wgryzła się w
tosta z dżemem, podsuniętego jej przez Greengrass. – A wy?
- Ja mam najpierw starożytne runy –
mruknęła Pati.
- Wróżbiarstwo – oświadczyła Veronic.
- A mój plan niczym nie różni się
od twojego – dokończyła zadowolona Roxanne.
- Przed obiadem mam obronę, opowiem wam o
nowym nauczycielu – ostatnie słowo Veronic wypowiedziała z niechęcią, jak
zwykle zakładając najgorsze.
Wielka Sala prawie całkowicie opustoszała,
więc Ślizgonki też już wstały, nie chcąc spóźnić się na pierwszą lekcję. Alyssa
jeszcze dopiła swoją kawę i ruszyła z powrotem do dormitorium, zabrać książki i
pelerynę.
*
Ally opierała się o ścianę, tuż pod
drzwiami klasy z eliksirów. Profesor Slughorn spóźniał się już kilka minut, ale
nie to było powodem jej rozdrażnienia, choć chciała zacząć swoją ulubioną
lekcję jak najszybciej. Prawdziwy powód stał dokładnie na przeciwko niej i
bezczelnie się na nią gapił, wykrzywiając przy tym złośliwie wargi.
- Na Merlina, zaraz mu przywalę – syknęła
pod nosem.
Roxanne, stojąca obok niej, obrzuciła ją
karcącym spojrzeniem. Pewnie uważała, że powinna być wdzięczna, za
zainteresowanie, jakim obdarzał ją jeden z największych przystojniaków w szkole.
- No jak Salazara kocham, nie wytrzymam –
wymruczała znowu, po kilku minutach. Jej problem najwyraźniej miał całkiem dobry
słuch, albo czytał z ruchu warg, bo zachichotał pod nosem.
- Jakiś kłopot Adams? – spytał Syriusz,
odpychając się od ściany i podchodząc bliżej.
- Ty jesteś moim kłopotem Black –
warknęła, nienawidząc tego, że musi zadrzeć głowę, by spojrzeć mu w oczy.
- Och tak mi przykro – zakpił uśmiechając
się zniewalająco.
- Dlaczego niby wybrałeś te same
przedmioty co ja? – założyła ręce na piersi, wydymając usta i całkowicie
zdając sobie sprawę z tego, że wygląda teraz jak naburmuszona gówniara
- Bo cię uwielbiam i pragnę spędzać z tobą
jak najwięcej czasu – odparł poważnym tonem, chociaż efekt zepsuł sekundę
później, parskając śmiechem.
Ally ostentacyjnie odwróciła głowę,
prychając zdegustowana.
- Nie zdziwiłabym się – oświadczyła
wyniośle.
- Ktoś tu ma zawyżoną samoocenę, co?
- I słusznie. Ktoś tu drażni mnie samą
swoją obecnością, więc byłabym wdzięczna, gdyby stanął kilka metrów dalej.
- Co mówisz Adams? Chcesz żebym usiadł z
tobą w jednej ławce na eliksirach? – przysłuchująca się ukradkiem ich rozmowie
Roxanne, zaśmiała się cicho. Syriusz uśmiechnął się dumnie, natomiast Alyssa
obrzuciła przyjaciółkę wściekłym spojrzeniem. Zdrajczyni..
- Goń się – burknęła, szturchając go w ramię, ale ani drgnął.
- Co tam Adams? Mam ci pomóc w lekcji bo zupełnie nie radzisz sobie z eliksirami i nie potrafisz nawet zagotować wody w kociołku?
– kontynuował Syriusz.
W dziewczynie zawrzało ze złości.
Nie dość, że nienawidzi go z zasady, to jeszcze śmie obrażać jej umiejętności w
ważeniu eliksirów?
- Zaraz zginiesz – wycedziła przez
zaciśnięte zęby, wyszarpując różdżkę z kieszeni szaty.
Black trzymał już swoją w wyciągniętej
ręce. Odsunął się kilka kroków, odrzucając na bok torbę z książkami. Po jego
twarzy ciągle błąkał się leniwy uśmiech, choć oczy czujnie lustrowały
przeciwnika. Tak naprawdę, brał rozzłoszczoną Ally na poważnie, choć jego
umyślnie lekceważąca postawa wskazywała na coś zupełnie innego. Uczniowie
otaczający ich, nagle umilkli i z uwagą śledzili wydarzenia. Każdy pragnął
sensacji pierwszego dnia szkoły, a pojedynek miedzy dwójką nienawidzących się
uczniów, z rywalizujących ze sobą domów, z pewnością byłby gorącym tematem.
Roxanne jako Prefekt Naczelny poczuwała
się zobowiązana do powstrzymania przyjaciółki, nieważne ile razy w przeszłości
miała miejsce taka sytuacja. Ruszyła do przodu i już miała zabrać głos, gdy
męska dłoń zasłoniła jej usta.
- Spokojnie – usłyszała przy uchu szept. –
Przecież nic się nie stanie.
Wyrwała się w uścisku i obróciła na
pięcie. Spojrzała prosto w brązowe, wesołe oczy James’a Pottera, ukryte za
szkłami okularów.
- Nic się nie stanie!? – powtórzyła
piskliwie, podczas gdy za jej plecami padły pierwsze zaklęcia. – Oszalałeś
Potter? Najwyżej się pozabijają!
- No co ty? – rzucił lekceważąco James,
patrząc ponad jej ramieniem na walczących. – Przecież Syriusz nie zrobi jej
krzywdy..
- Nie martwię się o bezpieczeństwo Ally –
przerwała mu, zerkając na chwilę za siebie. Gryfon i Ślizgonka stali na
przeciwko siebie i mierzyli się chłodnymi spojrzeniami. Chwilę trwali
nieruchomo, a gdy podnieśli różdżki zrobili to prawie w tym samym momencie.
Zaklęcia zderzyły się ze sobą i odbite, pomknęły w różne strony korytarza.
Roxanne dostrzegała wyraźnie zimną furię Alyssy i rozbawienie Syriusza. – Raczej o to, że będzie miała poważne kłopoty jak rąbnie
w Black’a czymś niebezpiecznym.
James parsknął śmiechem i spojrzał na nią,
jakby opowiedziała niezły dowcip. Nie mogła długo szczycić się jego nikłą
uwagą, bo zaraz przeniósł wzrok z powrotem na walczących.
- Adams? Co ona by mogła zrobić? –
mruknął, wciąż ze śmiechem w głosie.
- Zdziwiłbyś się – prychnęła. – Zwłaszcza
biorąc pod uwagę to, że go nienawidzi. Z wzajemnością zresztą.
Tym razem Potter spojrzał na nią z powagą,
chociaż w jego oczach czaił się cień satysfakcji, jakby chciał powiedzieć coś,
z czego doskonale zdaje sobie sprawę, ale ona nie ma o tym pojęcia.
- Ona ma rację James – między uczniami
przepchnęła się w ich stronę Lily Evans. – Trzeba ich powstrzymać zanim zrobią
sobie krzywdę. Albo komuś – dodała w samą porę, gdy jakiś uczeń stojący w
pierwszym rzędzie obserwatorów, oberwał odbitym zaklęciem. Padł na ziemię
nieprzytomny, a całe jego ciało pokryły długie i ostre kolce.
- Wyjątkowo muszę się zgodzić z Rudą –
mruknęła Roxanne, spoglądając na Lily niechętnie. Gryfonka odwdzięczyła się tym
samym.
- Dobra dobra, niech już wam będzie –
Potter uniósł ręce w poddańczym geście i westchnął ciężko.
Wyjął różdżkę z kieszeni, zmierzwił sobie
włosy i uśmiechnął czarująco do Lily. A pojedynkujący się Syriusz
zareagował sekundę za wolno. Uśmiech zwycięstwa wypłynął na twarz Ally, gdy jej
zaklęcie ugodziło go w pierś. Wyleciał w powietrze i rąbnął o przeciwległą
ścianę korytarza. Osunął się na podłogę, zaciskając zęby z bólu, krzyki
przerażenia poniosły się wśród uczniów.
- Tym razem przesadziłaś – wywarczał,
podnosząc się chwiejnie na nogi i ocierając cienką stróżkę krwi ściekającą mu z
ust.
- Och, jak się przejęłam – Alyssa podeszła
bliżej, z całej jej sylwetki promieniował tryumf i pewność siebie.
Koło Jamesa pojawił się nagle Remus.
Wcisnął, czytaną jeszcze chwilę temu, książkę pod pachę i wyjął własną różdżkę.
- To już chyba zaszło za daleko.
- Cudowny przykład Prefekta Naczelnego,
wykonującego swoje obowiązki – wycedziła Avery cierpko.
Lupin wzruszył tylko ramionami. Całą
czwórką ruszyli w stronę swoich przyjaciół, którzy stali na przeciwko siebie i
obrzucali się wyzwiskami.
- Sev, odczaruj tamtego typka zanim
przyjdzie Slughorn – poleciała Roxanne, mijając Snape’a. Nie zwróciła uwagi na
jego chłodne spojrzenie, wiedziała, że i tak to zrobi.
Złapała nadgarstek Alyssy w momencie, gdy
ta unosiła różdżkę do kolejnego zaklęcia.
- Hej Ally, cicho, już wystarczy – starała
się ją uspokoić, jednak tak jak się spodziewała, nie dawało to rezultatów.
- Puszczaj mnie kurwa, muszę go zabić! –
wrzeszczała, wyrywając się.
Roxanne zdawało się, że sytuacja jest
krytyczna, Ally wykręciła jej rękę i wyrwała się z uścisku. Ale w momencie gdy
miała ponownie rzucić się na Black’a, męskie, umięśnione ramię objęło ją w
pasie i przytrzymało w miejscu. Tod Zabini trzymał wierzgającą dziewczynę z
nieprzeniknionym wyrazem twarzy, chociaż Avery miała wrażenie, że cała ta
sytuacja wyłącznie go bawi.
Alyssa jednak była bardzo zawzięta.
- Spierdalaj Zabini – syknęła, mierząc
różdżką do tyłu.
- Expelliarmus – zaskoczona dziewczyna w końcu
znieruchomiała, rozglądając się za tym, kto śmiał ją rozbroić.
Roxanne odwróciła się, spoglądając na
grupę Gryfonów. Syriusz stał, opierając się o ścianę, jego długie włosy były
potargane, a na twarzy zastygł grymas wściekłości. Z ust James’a wylewał się
cichy potok słów, skierowany do jego ucha, a Lily oglądała bok głowy, którym rąbnął o ścianę. Gdzieś
dalej czaił się bezużyteczny Pettigrew, a odrobinę z przodu stał Remus, ze
znudzoną miną i różdżką Ally. Napotykając jej spojrzenie, uśmiechnął się
kącikiem ust i rzucił jej różdżkę. Złapała ją, chowając do kieszeni.
- Zabieraj łapy.
Wśród uczniów wciąż panowała śmiertelna
cisza, więc warknięcie Adams było doskonale słyszalne. Odbijając się echem od
ścian lochu zabrzmiało jeszcze groźniej.
- Puszczaj powiedziałam! – wyrwała się, z i
tak słabego już, uścisku Toda i odeszła kawałek w bok. Zabini pozwolił jej na
to, uznając najwyraźniej, że panuje już nad sobą.
Alyssa poprawiła spadającą jej z ramion
pelerynę i odrzuciła z twarzy włosy. Roxanne dawno nie widziała jej tak bardzo
wytrąconej z równowagi.
- Witam drodzy uczniowie, przepraszam za
spóźnienie, ale wiecie jak to jest. Początek roku szkolnego, dużo papierkowej
roboty... – wesoły głos, zbliżającego się profesora Slughorna nagle umilkł.
Horacy zatrzymał się i z uwagą zlustrował
otoczenie. Dwie grupki uczniów, ze znienawidzonych domów, stojący na przeciwko
siebie i patrzący na siebie wrogo... Korytarz noszący na sobie wyraźne ślady
walki i ta ciężka atmosfera...
- Co tu się stało? – spytał surowo,
zakładając ręce na swoim pokaźnym brzuchu. Kolorowe guziki od jego bogato
zdobionego kaftana zatrzeszczały niebezpiecznie.
Odpowiedziała mu głucha cisza.
- Pytam, więc wymagam odpowiedzi. Ty –
wskazał palcem na jakiegoś Puchona. – Odpowiedz.
Chłopak zająknął się, patrząc niepewnie na
winowajców. Narażenie się któremukolwiek z nich było czystą głupotą.
- Wszystko w porządku profesorze, zwykła
sprzeczka – Roxanne uśmiechnęła się czarująco, w celu załagodzenia sytuacji.
- Panno Avery, więc słucham, może więcej
szczegółów. Kto się pokłócił?
Blondynka zerknęła na Ally, a ta westchnęła
ciężko i wystąpiła do przodu.
- Ja – mruknęła beznamiętnie.
- Ach Alyssa! Czemu mnie to nie dziwi –
głos Slughorna nie był już tak surowy, pozwolił sobie nawet na krótki uśmiech w
stronę swojej wychowanki. – Ale do tanga trzeba dwojga, więc..?
- I ja – Syriusz podszedł bliżej, ocierając
resztki krwi z brody.
- No i wszystko jasne – profesor zacmokał
z przyganą. – Szczerze mówiąc, zdziwiłbym się gdyby chodziło o kogoś innego. I
co ja mam teraz z wami zrobić..
- Profesorze, chyba nie chce pan ich
karać, dopiero zaczął się rok szkolny..
- Cichutko panno Avery..
- Profesorze, naprawdę nic się nie stało,
to tylko zwykła kłótnia, obyło się bez ofiar – Remus kiedy się postarał, był
całkiem dobrym kłamcą. Roxanne zagwizdała cicho pod nosem, tłumiąc śmiech.
- Czy to prawda? – Slughorn spojrzał na resztę
uczniów, a Avery zamilkła. – Niewinna kłótnia bez ofiar?
Nastąpiło kilka sekund ciężkiego
milczenia. Ally namierzyła ucznia, który przez przypadek został zamieniony w
jeża. Wyglądał całkiem normalnie, poza tym, że był odrobinę zbyt blady.
Spojrzała mu prosto w oczy, uśmiechając się lekko, a on zbladł jeszcze bardziej, odczytując to jako wyraźną groźbę. Po kolei każdy z
uczniów niemrawo przytaknął, a Slughorn zatarł ręce z zadowoleniem.
- No skoro tak.. No nic, nie będę karał
młodzieży na dzień dobry, bo zniechęcę ich do edukacji. Ale żeby mi to było
ostatni raz! Zmykać do klasy, zaczynamy lekcję!
Ale każdy wiedział, że ten występek z
pewnością, do ostatnich nie należał.
__________________________________
Kurde, musiałam dodać rozdział, żeby pochwalić się nowym szablonem :D zawdzięczam go chusteczce aha, gorąco polecam jej blogi, linki znajdziecie w informacjach z boku.
Pozdrawiam, buziaki ;3
Super piszesz, strasznie ciekawe opowiadanie, nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuń@Tickilaka
Dziękuje, ciesze się, że się podoba ;3
UsuńAAAAAAAAA *_*
OdpowiedzUsuńNormalnie kocham to opowiadanie <3 jak czytam, to mam wrażenie, jakbym znalazła jakiś nieznany fragment książki, normalnie tak zajebiście :D Cała ta kłótnia, ten pojedynek...strasznie mi się to spodobało <3 Ogółem samo podejście Syriusza do Ally jest świetne i to "Tym razem Potter spojrzał na nią z powagą, chociaż w jego oczach czaił się cień satysfakcji, jakby chciał powiedzieć coś, z czego doskonale zdaje sobie sprawę, ale ona nie ma o tym pojęcia. " ja już wiem o co tu chodzi B)
"Love is in the air..." *nuci* Mam nadzieję, że nie zdążą się pozabijać, bo romansowanie z duchem jest...dziwne XD"
Dobra, chyba wysnuwam za daleko idące wnioski, ale pobudzasz moją wyobraźnię <3
Pozdrawiam serdecznie i czekam na następny wpis :D
Przyłączam się do nucenia, chociaż absolutnie nie znam melodii.. :D
UsuńObiecuję, że żadnego dziwacznego duchowego romansu nie będzie xD
Pozdrawiam i dziękuje ;3
O jejciu wreszcie! Już się doczekać nie mogłam.
OdpowiedzUsuńMyślałam,że da im ten szlaban i że może coś do Ally dotrze na tym szlabanie :)
Przecież to widać od razu,że Black jej nie nienawidzi. Ona jest ślepa,czy jak!?
Rozkręca się coraz bardziej. Nie mogę się doczekać,aż w końcu akcja całkiem się rozwinie.
W ogóle to Ally jakoś mi nie pasuje na taką buntowniczkę.
Wiesz,może mi się tylko wydaje,albo wyobraźnia płata mi figle,ale czy Snape przypadkiem nie czuje czegoś do Adams? Serio jakoś tak mi się wydaje,że traktuje ją jakoś poważniej,inaczej niż tylko przyjaciółkę,ale to tylko moje zdanie i opinia.
Wiesz,że wchodzę tu codziennie po kilka razy i sprawdzam czy dodałaś już rozdział? A Ty zawsze dodajesz jakoś późno i nie trafiam :((
Dobra już nie zanudzam. ((:
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Jestem taka niecierpliwa pod tym względem haha
Życzę weny ♥
Ślepa nie, ale zaślepiona przez swoją nienawiść owszem xD
UsuńNie nazwałabym Ally buntowniczką.. raczej taką hippiską ze skłonnościami do wpadania we wściekłość, a zwłaszcza przy niewłaściwych osobach ;D na buntowanie byłaby chyba zbyt leniwa
Co do Snape to sama nie wiem co się jeszcze wydarzy w przyszłych rozdziałach, ale myślę, że na razie jeszcze mu nie przeszło uczucie do Lily.
Raaany strasznie się cieszę, że tak czekasz na nowe notki i wgl *.*
Pozdrawiam, buziaki ;3
Snape i Lily? Och no ok.
UsuńW sumie racja,leniwa ta Ally.
Z czego się cieszyć? :( Haha tak bardzo się wkręciłam ♥
Jak obiecalam, tak robię.
OdpowiedzUsuńWczoraj przeczytałam poprzednie rozdziały, a dziś nadrobiłam ten najnowszy.
To co powinnam powiedzieć na początku to: Nie jestem fanką Harrego Potter'a, nie przeczytałam ani jednej książki, a filmy oglądałam przysypiając, albo robiąz akurat coś innego. Jednak często natrafiam na opowiadania potterowskie i trochę (naprawde odrobinę) orientuje się w temacie, mniej więcej wiem kto jest kim i komu należałoby kibicować ;) No i korzystając z całych zasobów mojej wiedzy odkryłam, że piszesz o rodzicach Harrego (a raczej o ich pokoleniu). Bardzo polubiłam Ally. Ma dziewczyna charakterek, choć chwilami irytuje jej jakby to delikatnie nazwać... "gówniarstwo" ok, nie było delikatnie. Ale ciesze się, ze jest taka, bo to oznacza, że byc może kiedyś wydorośleje, a niczego nie lubie tak oglądać (czytać) jak pprzemiany wewnetrznej bohatera. Zastanawiam się o co chodzi z Blackiem. Nienawidzi go tak strasznie, że pewnie wczesniej czy później zdarzy im się większy lub mniejszy romans. tak myślę. Ja bym tak to pewnie roziwązała ;D Ale może by tak, ze mnie zupełnie zaskoczysz i losy Ally potoczą się zgoła inaczej niż mnie się wydaje.
Co do formy pisania nie będe się mądrzyć, ale (matko, jaka ja jestem czepialska :/) zauwazyłam jeden błąd. Konkretnie kontrukcja tego zdania: "Każdy pragnął sensacji pierwszego dnia szkoły, a pojedynek miedzy dwójką nienawidzących się uczniów, z rywalizujących ze sobą domów, z pewnością będzie gorącym tematem." - Jezeli "każdy pragnął" to pojedynek nie "będzie", a raczej "byłby", "był", "mógłby być" gorącym tematem. Czasy się nie zgadzają. Ale poza tym podoba mi się Twój styl pisania, choć czasem się gubie kto co mówi (pewnie przez moją nieznajomośc zupełną kanonu). W każdym razie myśle, że zostane tu na dłużej choćby dla samej Ally, która jak już wspomniałam, niezmiernie polubiłam.
Uffff koniec tego przydługiego komentarza, pozdrawiam ;)
I jeśli masz czas zapraszam do mnie na romansidło, coś tam nasmarowałam ;)
O wow, to czuję się zaszczycona, że pomimo nieznajomości kanonu skusiłaś się na zapoznanie z historią, bo będzie to pewnie męczące zajęcie ♥
UsuńOpowiadanie będzie raczej długie, a że i czasy w których się rozgrywa (wojna z Voldemortem) są poważne, to Ally z pewnością zdąży dojrzeć i pokazać nam swoją dojrzałą stronę ;D
Dzięki za wytknięcie błędu, faktycznie od początku mi coś nie grało w tym zdaniu.. już poprawione :D
Również pozdrawiam ;3
Tego... No, cześć! :p
OdpowiedzUsuńNie wiem co mam napisać, dlatego komentarz będzie bez ładu i składu... Ale będzie.
Dobra. Nie lubię gdy ktoś przeklina, dlatego za każdym razem gdy to czytałam, krzyczałam głośno: "PIKACZU!".
Ale dobra. Opowiadanie mi się podoba, Ally mi się podoba, Syriusz mi się podoba, Roxanne to również ciekawa postać (taka ciekawostka: wiedziałaś, że Roxanne to imię córki Freda Weasley'a i Angeliny Johnson? xd) i zadziwia mnie James, który jest bardzo poważny. Jak na niego, oczywiście.
I to chyba wszystko. Czekam na następne rozdziały.
Paaa :3
Obawiam się, że w trakcie czytania moich rozdziałów dość często będziesz musiała krzyczeć i w końcu wezmą cię za jakąś niesprawną umysłowo ;<
UsuńCieszę się, że bohaterowie przypadli ci do gustu, akurat tego o córce Roxanne nie wiedziałam :D
James poważny? Trzeba to zmienić kurde! :D
Pozdrawiam, buziaki ;3
Współczuję Ally pobudki.
OdpowiedzUsuńKurczę nie chciałabym się narazić Ally.
Pisz jak najszybciej!
Zapraszam na daphne-dracon.blogspot.com
Dziękuję za przemiły komentarz na moim blogu. :)
OdpowiedzUsuńCóż, w prologu sytuacje po wojnie opisałam dość ogólnikowo, ale jak zacznę się nad tym rozdrabniać to ten róż od razu zniknie. No, ale koniec o mnie.
Jedyne zastrzeżenie do powyższego rozdziału to chyba ilość przekleństw. Nie wiem, jakoś nie przepadam za takimi wyrażeniami w opowiadaniach, bo nienaturalnie to wygląda. Poza tym mi się podobało, Syriusz jest ujmujący, a Ally... Ma charakterek, nie powiem.
Pozdrawiam i życzę weny. :D
milksop
[another-dramione]